Treść artykułu

Na zdjęciu młoda dziewczyna z plecakiem. Widać ją od tyłu. Stoi i patrzy na rzekę.

Moim zdaniem: Podróże dają moc

Podróże kształcą, bez względu na to, jak daleko pojedziemy i niezależnie od tego, jakie miejsca odwiedzimy. Zmiana otoczenia, inni ludzie, a czasami nawet odmienny klimat czy inne smaki, dostarczają nam nowych doznań i doświadczeń. Jeśli zastanawiacie się, czy warto wyjechać, odpowiadam: zdecydowanie tak.

Im wcześniej rozpoczniemy przygodę z podróżami, tym lepiej, bo będzie nam łatwiej wyjeżdżać w życiu dorosłym. A co, jeśli boimy się podróżować z powodu problemów ze wzrokiem? Na to nie ma prostego rozwiązania. Przede wszystkim trzeba nabrać odwagi, bo ona może zrekompensować brak wzroku. Oczywiście strach przed czymś nowym jest naturalnym odczuciem, ale nie może nas paraliżować. Opowiem wam, jak to było w moim przypadku i spróbuję dać kilka wskazówek. Wierzę, że okażą się pomocne.

Bezpieczeństwo

Swoje podróżowanie rozpoczęłam trochę późno, bo dopiero na studiach. W dużej mierze wynikało to z tego, że moja rodzina nie wyjeżdżała na wakacje. Mieszkałam na wsi i to do nas w lecie zjeżdżali się goście. Czasem jeździłam na kolonie, to wszystko.

Pierwszą podróż odbyłam z przyjaciółką, Izą, którą poznałam na uczelni. Pojechałyśmy do Zakopanego, a dokładnie do Zębu, w odwiedziny do znajomej. Po kilku latach zdarzyło nam się powtórzyć wycieczkę do Zakopanego, tym razem był to wyjazd wakacyjny. Miło wspominam spacer nad Morskie Oko, a nawet wspinaczkę na Kasprowy Wierch. Obrałyśmy, co prawda, bezpieczniejszy szlak, ale tuż przed szczytem było dość stromo i skaliście.

Pamiętam, że trochę się obawiałam, gdyż miałam okulary przeciwsłoneczne, które już nie chroniły tak dobrze, jak kiedyś. W moim schorzeniu bowiem duże znaczenie dla komfortu i bezpieczeństwa w poruszaniu się ma odpowiednie przyciemnienie. Wtedy używałam jeszcze zwykłego przyciemnienia, ale już widziałam, że nie daje mi ono ochrony w pełni. Aktualnie noszę IV kategorię przyciemnienia i teraz dopiero czuję, że mogę bezpiecznie się przemieszczać – wiem, gdzie jest krawędź ulicy, widzę ludzi, przeszkody, budynki itp. W innych okularach, o mniejszym stopniu zabarwienia, niestety, światło mnie oślepia.

Tamtego lata, kiedy już udało mi się wdrapać na szczyt i spojrzałam w dół, powiedziałam Izie, że nie wracam tą samą drogą i nieważne, ile będzie kosztować kolejka – zjeżdżamy w dół. Gdybym wtedy miała moje cudowne, aktualne okulary, pewnie dałabym radę zejść po stromych skałach. Lecz w tamtym momencie było to niemożliwe.

To jednak nie była jedyna wyprawa z Izą. Byłyśmy razem także we Włoszech. Ta podróż zostanie w mojej pamięci już chyba na zawsze!

Przygoda we Włoszech 

Do Włoch poleciałyśmy zaraz po zakończeniu studiów II stopnia, po Światowych Dniach Młodzieży. Na tym wydarzeniu poznałyśmy przemiłe Włoszki, które zaprosiły nas do swojego domu.

We Włoszech spędziłyśmy tydzień – było to wspaniałe doświadczenie. Zaplanowałyśmy wycieczkę objazdową przez kilka miast, aby jak najwięcej zobaczyć. Nie obyło się bez przygód i ciekawych zbiegów okoliczności. W Bresci, w drogerii, takiej jak nasz Rossmann, poznałyśmy Polkę mieszkającą w tym mieście od wielu lat. Ucieszyła się, gdy usłyszała ojczysty język i sama się do nas odezwała. Zaprosiła nas do domu i mogłyśmy przechować u niej nasze ogromne plecaki. Akurat w tym mieście nie miałyśmy zaplanowanego noclegu, a więc złożyło się idealnie.

Poza Brescią zwiedziłyśmy: Bergamo, Weronę, Piove di Sacco, Padwę, Wenecję, Florencję i Mediolan.

Wakacje na Malcie

Maltę odwiedziłam w 2020 r. Poleciałam tam razem z przyjaciółką, Ewą. Upalne powietrze uderzyło w nas tuż po wyjściu z samolotu. Już na lotnisku rosły palmy. „Wow! Jesteśmy na tropikalnych wakacjach!” – takie było nasze pierwsze wrażenie. Malta jest stosunkowo niewielką wyspą, można nawet nie zauważyć, że już znajdujesz się nie w tym mieście, w którym byłeś przed chwilą.

Będąc tam, nie mogłyśmy nie zwiedzić Valletty – stolicy Malty. Jest urokliwa, pełna przepięknych zabytków i fantastycznych widoków. Rejs na Comino, gdzie znajduje się słynna Błękitna Laguna, był dla nas obowiązkowym punktem wycieczki. Warto wiedzieć, że tamtejsza plaża jest bardzo oblegana przez turystów, a dodatkowo skalista. Pamiętam, że był to dla nas duży dyskomfort, bo trudno było na niej znaleźć wygodne miejsce do odpoczynku. Żartobliwie wspominamy z przyjaciółką, że wygrzewałyśmy się na tych skałach jak jaszczurki na kamieniach. Ale cudowne widoki i niesamowita, błękitna woda rekompensowały tę niedogodność.

Jeśli wyjeżdżacie do gorących krajów, warto pamiętać o zabezpieczeniach przed słońcem. Po naszym opalaniu nad Błękitną Laguną Ewa spędziła w pokoju dwa dni, lecząc rany po oparzeniach słonecznych. Ja musiałam ten czas zagospodarować sobie sama. Chodziłam oczywiście do apteki po leki dla przyjaciółki, ale wędrowałam też poznanymi wcześniej uliczkami do portu, gdzie mieściło się wiele uroczych, maleńkich sklepików z pamiątkami. Byłam nawet na tyle odważna, że wybrałam się wieczorem na spacer wzdłuż morza (to właśnie wtedy nagle zorientowałam się, że nie jestem już w mieście Sliema, tylko w St. Julian’s!).

„Nie widzisz na 100% – nie żyjesz na 100%”

Kiedyś przeczytałam takie zdanie w metrze. Nie wiem, jaka była idea tego hasła reklamowego, ale myślę, że można odnieść je do funkcjonowania osób z niepełnosprawnością narządu wzroku oraz do tematu podróżowania.

Nic nie zastąpi nam wzroku – wiadomo. Nawet najlepszy opis krajobrazu nie może równać się z ujrzeniem go na własne oczy. Poza tym doznania wizualne często są trudne do opisania. Ale czy to wystarczający powód, aby nie podróżować? Aby zaszywać się w domu? A może warto jednak podjąć wyzwanie, przeżyć przygody i po prostu poznawać świat?

Przecież widzimy nie tylko oczami. Możemy poznawać to, co nowe poprzez inne zmysły: smak – nieznanych nam dotąd potraw, dźwięk – np. szumiących fal morza, dotyk – różnorodności dookoła, takich jak: miękki piasek na plaży, ostre skały czy krystalicznie czysta woda oceanu.

Dobry kompan

Ważną kwestią jest odpowiednia osoba w roli towarzysza podróży. Zdecydowanie inaczej podróżuje się z kimś, aniżeli solo. Szczególnie jest to istotne dla osób z niepełnosprawnością narządu wzroku – samotne podróże są trudniejsze. Łatwiej jest, gdy masz obok kogoś, kto po prostu widzi. Jest bezpieczniej. Oczywiście osoba ze schorzeniem narządu wzroku jest w stanie podróżować samotnie, ale wtedy najlepiej jest korzystać z pomocy asysty na dworcach czy lotniskach.

Asysta dla osoby z niepełnosprawnością 

Gdy po raz pierwszy samotnie leciałam samolotem za granicę zamówiłam asystę i czułam się wyjątkowo zaopiekowana. Oczywiście w takiej sytuacji dobrze jest chociaż w podstawowym stopniu posługiwać się językiem angielskim, aby móc porozumieć się z osobą asystującą.

Na co dzień nie poruszam się z białą laską, wykorzystuję ją wyłącznie sygnalizacyjnie. I tak też właśnie zrobiłam, wchodząc na lotnisko. Wyjęłam laskę i zaczekałam na asystenta. Nie przypominam sobie, czy od razu ktoś do mnie podszedł, czy to ja poprosiłam o wsparcie, ale pamiętam, że w niedługim czasie osoba do pomocy była już przy mnie. Służyła mi swoim wsparciem aż do momentu, gdy znalazłam się już bezpiecznie w samolocie. Tak samo było, gdy wylądowałam. Kiedy tylko wysiadłam z samolotu, asystent już na mnie czekał. Bardzo miło wspominam ten czas, chociaż pamiętam, że mocno bałam się tej podróży. Z perspektywy czasu stwierdzam, że w sumie nie było czego.

W ostatnim czasie skorzystałam także z asysty dworcowej na Dworcu Wschodnim w Warszawie. Była to, co prawda, stosunkowo krótka podróż, ale byłam sama z maluszkiem. Dzień wcześniej zadzwoniłam do ochrony dworca i zamówiłam asystę na konkretną godzinę. Pani czekała ze mną do momentu przyjazdu pociągu, gdzie asystę przejął konduktor.

Niezmiernie się cieszę, że w wyprawach, o których pisałam na początku, miałam możliwość podróżowania z widzącymi przyjaciółkami, że mogłam z nimi poznawać świat w poczuciu bezpieczeństwa. Dla mnie odkrywanie nowych miejsc jest czymś niezwykle cennym. To pomaga otwierać się na nieznane i dostarcza kolejnych doświadczeń, które przydają się w życiu. Dlatego właśnie zachęcam was do tego z całego serca!

Sylwia Mańkowska

Tekst ukazał się w „Pod lupą” nr 3/2024 w ramach projektu współfinansowanego ze środków PFRON.