Badania nad chorobą Stargardta i jej przyszłymi terapiami
„Choroba Stargardta to rzadkie schorzenie oczu, które dotyka zarówno dzieci, jak i dorosłych, w wielu przypadkach prowadząc do ślepoty. Ma kilka różnych odmian, a nowe badania wskazują, że każde z nich wymaga nieco innego podejścia terapeutycznego. To kluczowe odkrycie może przyczynić się do opracowania skutecznych metod walki z tą nieuleczalną dziś chorobą” – informuje Instytut Chemii Fizycznej (IChF PAN), którego naukowcy prowadzą badania na ten temat.
Badania przeprowadzone z udziałem naukowców z Międzynarodowego Centrum Badań Oka (ICTER) przy ICHF PAN, m.in.: dr Marcina Tabakę, dr Andrzeja Foika, dr Damiana Panasa, dr Jagodę Płaczkiewicz i dr Katarzynę Kordecką, we współpracy z Center for Translational Vision Research przy Gavin Herbert Eye Institute (CTVR) z UC Irvine w Kalifornii, pod kierunkiem prof. Krzysztofa Palczewskiego, zaowocowały publikacją w PNAS.
Nowe badania otwierają okno na potencjalny mechanizm terapeutyczny związany z lekami obniżającymi poziom lipidów. Mimo, że na chorobę Stargardta nie ma leku, to trwają prace nad kilkoma terapiami mającymi na celu ograniczenie lub całkowite zatrzymanie postępu tego schorzenia.
„Nasze fenotypowe porównanie dwóch różnych modeli myszy z mutacją Abca4 rzuca światło na potencjalne możliwości terapeutyczne, wcześniej niezbadane w leczeniu choroby Stargardta i zapewnia zastępczy test do oceny skuteczności terapii genowej” − mówi dr Marcin Tabaka, lider Zespołu Genomiki Obliczeniowej ICTER. Dzięki tym staraniom choroba Stargardta, która dzisiaj jest uważana za nieuleczalną, może stać się schorzeniem, które można utrzymać w ryzach, a co za tym idzie, ocalić wzrok.
Choroba Stargardta to nie jedna choroba
W schorzeniu tym u pacjentów dochodzi do nagłego zaniku ostrego i centralnego widzenia. Zaburzenia postępują, często utrudniając normalne funkcjonowanie, m.in. czytanie czy rozpoznawanie twarzy. Dla wielu osób samo patrzenie na źródło światła jest bolesne. Po pewnym czasie choroba może się ustabilizować, ale często uszkodzenie plamki żółtej jest tak duże, że dochodzi do utraty wzroku. Zaburzenie to dotyka 1 na 10 tys. osób, najczęściej dzieci między 8. a 12. rokiem życia.
Jak oceniają badacze, na to schorzenie nie ma leku, ale zrozumienie mechanizmów zachodzących w fotoreceptorach podczas choroby jest kluczowe dla potencjalnych działań terapeutycznych. Okazuje się bowiem, że różne odmiany choroby Stargardta, choć mają podobne podłoże, inaczej reagują na różne klasy leków.
Choroba Stargardta charakteryzuje się nagromadzeniem niedegradowalnej pochodnej pigmentu wzrokowego (lipofuscyny) w nabłonku barwnikowym siatkówki, co powoduje jego zanik. Począwszy od pierwszego opisu choroby Stargardta aż do niedawna, jej diagnoza opierała się na ocenie fenotypu za pomocą badania oka, ale od czasu pojawienia się testów genetycznych, obraz schorzenia stał się pełniejszy.
To, co pierwotnie uważano za jedną chorobę, w rzeczywistości oznacza prawdopodobnie, co najmniej trzy jej odmiany (STGD1, STGD4, STGD3), z których każda związana z inną zmianą genetyczną. Dlatego jednoznaczne określenie, czym jest choroba Stargardta jest niezwykle trudne.
Badacze oceniają, że najczęstszą postać choroby Stargardta – STGD1 – wywołują bialleliczne warianty genu Abca4, a ich dokładny genotyp ma duże znaczenie w prognozowaniu wieku wystąpienia choroby i jej postępu. Różne kombinacje genów wpływają na wiek zachorowania i ciężkość samej choroby. Nasilenie choroby jest odwrotnie proporcjonalne do funkcji tego genu.
Źródło: notka prasowa Instytutu Chemii Fizycznej PAN