Treść artykułu

Ewa Domańska wśród pięknych, jesiennych drzew.

Połączyła dwie fascynacje – miłość do muzyki i Warszawy

Z Ewą Domańską – wokalistką, kompozytorką, dziennikarką, autorką tekstów i twórczynią kilku popularnych cykli na Facebooku – rozmawiał Filip Zagończyk.

Filip Zagończyk: Twoja twórczość mocno wpisana jest w stolicę. Co cię fascynuje w Warszawie i Warszawiakach?

Ewa Domańska: Bardzo kocham Warszawę. Tu się urodziłam i choć później życie tak się potoczyło, że wiele podróżowałam, zawsze do niej tęskniłam. Mieszkałam w kilku miastach w Polsce i zagranicą m.in. w Krakowie, Cieszynie, we Wrocławiu czy Hamburgu. Nieustannie jednak miałam poczucie, że to Warszawa jest moim miejscem na ziemi. Od zawsze wiedziałam, że to właśnie tutaj będę chciała żyć, tworzyć i osiąść na dłużej.

To miasto ma swój niepowtarzalny klimat, o którym warto opowiadać każdemu, kto go jeszcze nie poznał i nie doświadczył. Mamy bardzo ciekawą kulturę, której jednak często nie eksponujemy. Weszliśmy w taką wielkomiejskość, anonimowość zabieganie, pozorne nie przejmowanie się niczym dookoła. A przecież Warszawa to chociażby Praga – z jej wyjątkowym folklorem, to przeciekawe miejsca i fascynująca historia muzyczna. Warto o tym przypominać. To dlatego, łącząc miłość do stolicy i do muzyki, stworzyłam cykl wywiadów „Warszawskie kawiarnie, warszawscy twórcy” – rozmowy publikuję w internecie. 

Projekt na Facebooku cieszy się dużą popularnością. Opowiedz, proszę, trochę o swoich rozmówcach i miejscach, w których bywasz w ramach tych działań.

Ostatnio kręciłam swoją rolkę w jednej z kocich kawiarni, czyli lokalu pełnym kotów, do którego Warszawiacy przychodzą na kawę czy ciastko. Obecność tych zwierząt ma wspaniały, wręcz relaksujący, wpływ na klientów. Mamy też w stolicy kawiarnie o wielkich tradycjach historycznych, np. Kawiarnię Nowomiejską, która mieści się w zabytkowej kamienicy. Miejsce zostało elegancko odnowione, a jej właściciele dysponują różnymi eksponatami sprzed kilku wieków. Kontynuują stanisławowską tradycję obiadów czwartkowych, biesiad literacko-naukowych, tego dnia można u nich zjeść pyszne pączki. Ze swoimi gośćmi spotykam się w takich miejscach – tam, gdzie rozmawia się z przyjemnością. Rozmówców mi nie brakuje, wszyscy są fascynującymi ludźmi.

Niedawno opublikowałam wywiad ze znakomitą wokalistką jazzową Grażyną Auguścik. Ona tak naprawdę nie pochodzi z Warszawy, ale robiąc tak wielką karierę, nie sposób ominąć stolicy. Opowiedziała mi o ważnych różnicach, które dostrzegła pomiędzy klubami warszawskimi a tymi w innych miastach w Polsce, a nawet szerzej – pomiędzy lokalami polskimi a tymi w Stanach Zjednoczonych. W USA ludzie przychodzą do klubu po prostu posłuchać dobrej muzyki i odpocząć. Rolą właściciela takiego miejsca jest zadbać o dobry poziom muzyki. Dla ludzi nie liczy się to, kto będzie grał, liczy się dobra muzyka. W Warszawie jest inaczej. Bardzo często ludzie przychodzą na koncert, bo pojawia się znane nazwisko. Inna jest też kultura picia. W naszych klubach wydzielone są osobne sale, w których można spożywać alkohol. W Stanach, jeżeli ktoś chce się napić, przechodzi po prostu na koniec sali, w której odbywa się występ, tak żeby nie przeszkadzać innym. Zachęcam do wysłuchania całości tego fascynującego wywiadu na moim kanale na YouTubie: Ewa Domańska – Nutką i piórem.

Jesteś osobą niewidomą. Kto pomaga ci tworzyć filmiki?

Mój asystent Mikołaj Przygocki, który jest historykiem i przewodnikiem miejskim. To on kręci filmy i je montuje. Fotografuje ciekawe punkty i oczywiście daje mi od razu znać, kiedy zauważy coś interesującego. Wykonuje niezwykle ważną pracę.

Zanim dojdzie do publikacji filmiku, trzeba wybrać odpowiednie ujęcia, zrobić napisy, dodać muzykę. Wideo, które nazywamy rolką, nie powinno trwać dłużej niż 1,5 min. To ze względu na odbiorców, bo ludziom trudno jest się skupić na długich materiałach. W te 90 sek. musimy więc zainteresować ich miejscem, opowiedzieć ciekawą historię, której rozwinięcie znajdą na YouTubie. W komentarzu do rolki podaję zawsze link do pełnego wywiadu.

Cykl o warszawskich twórcach to nie jedyna Twoja inicjatywa w internecie. Jakie inne projekty realizujesz?

Jest ich kilka. Ostatnio uruchomiłam projekt „Z muzycznej szuflady” – co tydzień opisuję płyty, które mnie ukształtowały. Opowiadam trochę osobistych historii i prezentuję ludziom ciekawe – często już zapomniane – utwory.

Drugi projekt – „Droga do wewnętrznej siły” – powstał, bo interesuje się psychologią. Wszyscy wiemy, że depresja jest bardzo poważną chorobą, która dotyka wielu ludzi na całym świecie. Ważne więc, aby pokazywać, jak można zadbać o swój dobrostan psychiczny. Stąd właśnie moje hasło: „Na poczekaniu o dobrostanie”. W ramach tego projektu publikuję krótkie pogadanki o tym, co robić, by poczuć się dobrze. Była już rolka o komplementach, o drobnych przyjemnościach i życzeniach – w kontekście świąt. Planuję też rolki o świadomym oddychaniu oraz pasjach, czyli o wszystkim tym, co ma na nas pozytywny wpływ.

Kolejny cykl ma nazwę „Ponadczasowe przesłania”. Tutaj wydobywam różne ciekawe cytaty, dokładając do nich własną refleksję. Zadaje też pytania, które prowokują moich odbiorców do dyskusji.

Dużo działasz. To fantastyczne! Jeszcze chciałem podpytać o miłość do muzyki. Skąd się wzięła? Jak to się zaczęło?

Muzyka fascynowała mnie od dzieciństwa. Już w przedszkolu bardzo lubiłam śpiewać. Rodzice kupowali mi dużo kaset z cyklu „Bajki-grajki”. Mój muzyczny świat tworzyły, Fasolki, Domowe Przedszkole, Gawęda i Majka Jeżowska. Chodziłam na koncerty dla dzieci, słuchałam Tęczowego Music Boxa. Tata zauważył, że świetnie utrzymuje się w swojej linii melodycznej, nawet gdy ktoś śpiewa drugi głos. Kolejną postacią, która miała duży wpływ na mój rozwój muzyczny, był nauczyciel ze szkoły podstawowej – Czesław Kurek, znakomity muzyk jazzowy, kompozytor, pianista. Miał ogromny wpływ na kształtowanie mojego gustu i spojrzenia na muzykę. Na lekcjach robił niesamowite rzeczy. Byłam w klasie, w której było wielu chłopców i oczywiście fascynowali się piłką nożną. Pan Czesław zagrał im przed meczem „Polska – Francja” hymn Francuzów i zapytał: „Co to jest?”. Oni na to: „Hymn Francji”, lecz on nagle zmienił tonację na molową i zapytał: „A teraz? Co ja z tym zrobiłem?”. To mi pokazało, jak wiele można zrobić z muzyką.

Zawsze bardziej fascynowała mnie muzyka rozrywkowa niż klasyczna, ale wychowywałam się w latach 90., kiedy stacje radiowe grające muzykę popularną były na zdecydowanie wyższym poziomie niż dzisiaj. Nawet w radiu ZET czy w RMF można było usłyszeć Céline Dion czy też nasze znakomite polskie artystki, takie jak: Edyta Górniak, Natalia Kukulska Edyta Bartosiewicz itd. Jako dorastająca dziewczyna zaczęłam się pojawiać na konkursach muzycznych. Trafiłam też na piękną audycję Marzeny Ślusarskiej „Nie taki jazz straszny”, która dużo opowiadała o artystach, jej opowieść miała też w sobie jakąś tajemnicę. Którą bardzo chciałam odkryć. Moja fascynacja muzyką rosła. W Krakowie śpiewałam w zespole wokalno-instrumentalnym, nazywał się Nadzieja. A potem były już studia muzyczne.

Jesteś kompozytorką, wokalistką i autorką tekstów. Wydałaś własną płytę i książkę. Czy łatwo jest być niewidomą wokalistką w Polsce?

To zdecydowanie nie jest łatwe. Brak wzroku bardzo utrudnia zaistnienie w świecie muzycznym, i to z wielu powodów. Kiedy skończyłam studia muzyczne w Hamburgu i z dyplomem z wyróżnieniem wróciłam do Polski, próbowałam się dostać na uczelnię artystyczną. Lecz moja niepełnosprawność okazała się bardzo dużą przeszkodą. Usłyszałam, że niewidomi nie są atrakcyjni scenicznie, więc nie warto na nich stawiać. Zaczęłam analizować ten problem z muzykami, psychologami i ludźmi od wizerunku. Okazało się, że ogromny wpływ ma tutaj kreowanie obrazu osób niewidomych – jako słabych, niesamodzielnych, zasługujących na litość. Ja jestem ambitna, niezależna, odważna. I znam swoją wartość. Nie pasuję więc do tego stereotypu. Ta nieprzychylność nie przeszkodziła mi jednak w pójściu własną drogą i realizowaniu pasji. Poza tym, na szczęście, wokół mnie znaleźli się ludzie, którzy mnie wspierają, doceniają i szanują.

Oby nadal Ci się szczęściło. Nie schodź z tej pięknej drogi!

 

***

Artykuł ukazał się w „Pochodni” nr 6/2023. Więcej na temat czasopisma można znaleźć tutaj: https://pzn.org.pl/wydawanie-czasopism/pochodnia/.

Czasopisma wydawane są w ramach współfinansowania ze środków PFRON.