Treść artykułu

Murcja w kolorze fistaszków

Murcja, stolica prowincji (Comunidad Autónoma) o takiej samej nazwie nie należy do miast najchętniej odwiedzanych przez turystów. Zazwyczaj zatrzymują się oni na wybrzeżu Costa Cálida (tak zwanym Ciepłym Wybrzeżu, na plażach Mar Menor i Półwyspu la Manga) i niewielu decyduje się na podróż w głąb lądu, a szkoda, bo jest to niezwykle ciekawy i zróżnicowany region, który chciałabym przybliżyć.

Sama stolica, siódme co do wielkości miasto Hiszpanii, otoczona jest przez liczne pedanías (większe dzielnice), będące świadectwem ekspansji miasta. Dalej, rozciąga się tak zwana huerta (ogród, sad), żyzna ziemia obfitująca w warzywa i owoce, co znajduje swoje odbicie w kuchni regionu. Najsłynniejszym towarem eksportowym jest pimentón, czyli zmielona czerwona papryczka, która szczyci się tutaj najważniejszymi odznaczeniami potwierdzającymi jej jakość i oryginalny smak. Murcja zwana jest sadem Europy, tutejszy klimat sprzyja bujnej roślinności i oczywiście mieszkańcom. Zimy są tu łagodne, lata długie i słoneczne. Ponad 300 bezchmurnych dni w roku i średnia roczna temperatura wynosząca 19 stopni, wpływają na tutejszy tryb życia i zwyczaje, typowo południowe. Miasto ożywa nocą, chwilowo zamiera w czasie popołudniowej sjesty, a mieszkańcy chętnie spotykają się w obecnych na każdej ulicy licznych kawiarniach i barach, by w zależności od pory dnia raczyć się kawą i grzanką (tostada), czy piwem (caña) serwowanym w towarzystwie osławionych przekąsek, tapas.

Zanim jednak przejdę do bardziej szczegółowego opisu tutejszych zwyczajów i rozkładu dnia, nieco innego od polskiego, chciałabym zaprosić Czytelników na spacer po moich ulubionych miejscach w mieście. Murcja, jak wiele innych miast południa szczyci się pozostałościami swojej długiej i barwnej historii. Założone w IX wieku nad brzegami rzeki Segura muzułmańskie „Murcius”(nazwa nawiązująca do stojącej wody) prezentuje charakterystyczną dla fundatorów strukturę: centrum to pajęczyna wąskich uliczek skupionych wokół katedry (dawniej w tym miejscu wznosił się meczet). Z tego okresu zachowały się także resztki murów miejskich, otwarte dla zwiedzających.

Interesującą postacią tamtego okresu jest poeta Ibn Arabi, przedstawiciel hiszpańsko -arabskiego mistycyzmu (sufizmu), którego wpływ widoczny jest w pismach św. Jana od Krzyża, a także Dantego. Ibn Arabi wysławia Murcję jako żyzny ogród położony w dolinie rzeki (jardín del valle). Poeta i filozof głosił religię pokoju i miłości; przesłanie zawarte w jego najsłynniejszym poemacie Mi corazón puede adoptar todas las formas (w wolnym tłumaczeniu: w moim sercu jest miejsce na wszystko). Dziś możemy zapoznać się z jego twórczością, odwiedzając Muzeum Świętej Klary, które stanowi doskonały przykład przenikania się kultur i wierzeń. W miejscu muzułmańskiego pałacu (alkazaru), w XIV wieku założono klasztor klarysek, który przetrwał do dziś. I wystarczy wejść po schodach, by z arabskiego ogrodu przenieść się do katolickiego konwentu, z ciekawą ekspozycją sztuki sakralnej.

Wieki średnie to złoty okres w historii miasta. W XIII stuleciu w pokojowych stosunkach mieszkają tu muzułmanie, chrześcijanie i żydzi. Kluczową postacią tego okresu stal się król Alfonso X, który przyłączył Murcję do korony Kastylii, zalążka współczesnej Hiszpanii i tym sposobem zapoczątkował nowy rozdział w jej dziejach. Świadectwem obecności średniowiecznego grodu są nazwy ulic okalających centralny plac katedralny: Trapería (od „trapos” = telas: materiały) Platería (od słowa „plata”, czyli srebro) Jabonería (od „jabón” = mydło). Tam właśnie miały siedziby średniowieczne cechy (gremios) i gromadzili się handlarze z całego regionu. Do dziś Trapería to serce miasta albo jego aorta, jeśli za serce uznamy katedrę. Na przestrzeni kolejnych wieków upływających pod znakiem rozkwitu architektury i sztuki miasto zapełnia się barokowymi kościołami (Santo Domingo, Santa Eulalia, San Juan de Dios), którym kunsztu dodają rzeźby wybitnego Francisco Salzillo.

Imponująca katedra, Catedral de Santa María jest wizytówką i dumą miasta. Żeby wyobrazić sobie jej rozmach, warto wspomnieć, że to najokazalsza barokowa świątynia w Hiszpanii, chociaż odnajdziemy w niej także elementy stylu gotyckiego i renesansowego, po prostu barokowa fasada jest najbardziej okazała. To prawdziwy ewenement i gratka dla miłośników historii sztuki, obok którego nie sposób przejść obojętnie. Na głównej fasadzie uważny obserwator dojrzy między innymi św. Teresę z Avila, Tomasza z Akwinu, a także całe spektrum lokalnych świętych (między innymi święte rodzeństwo: San Leandro, San Fulgencio, San Isidoro y Santa Florentina).

Jak niemal każde miasto, Murcja bogata jest w legendy, a niektóre z nich mają w sobie ziarnko prawdy. Z katedrą związana jest historia niejakiego Diego Alby, młodego hulaki, który został pierwszym dzwonnikiem w monumentalnej świątyni. Praca ta miała pohamować jego pociąg do alkoholu, jednak chłopak, mimo sprawowanej funkcji nie zdołał zmienić swojego rozrywkowego stylu życia. Podobno bił w dzwony o przedziwnych porach, przyprawiając o rozstrój nerwowy okolicznych mieszkańców. Pewnej nocy, jak zwykle wybrał się na wieżę, by obudzić miasto ze sprawiedliwego snu, ale umysł, zamroczony nadmiarem trunku spłatał mu figla i Diego poszybował w siną dal wraz z dzwonem, w który chciał uderzyć. Świadkowie zdarzenia opowiadają, że widzieli, jak chłopak wznosi się na grzbiecie diabła.

Główna fasada katedry otwiera się na plac Kardynała Bellugi (plaza Cardenal Belluga), gdzie położony jest osiemnastowieczny Pałac Biskupi (Palacio Episcopal) mój ulubiony budynek w mieście. Właściwie są to dwa różne budynki zachwycające bogato zdobioną fasadą w stylu rokoko i kolorystyką w odcieniach bordo i różu, z którą współgrają idealnie zielonkawe (a może morskie?) okiennice. Sam Belluga, osiemnastowieczny duchowny to jedna z najbardziej zasłużonych dla miasta postaci. Niestrudzony Kardynał aktywnie działał na rzecz najuboższych mieszkańców. Dziś jego pomnik zajmuje centralne miejsce przed pałacem Biskupim, od strony deptaku Glorieta de España. Zakątek między Glorietą a Pałacem to jedno z najprzyjemniejszych miejsc w Murcji. Duży prostokątny plac ocieniony drzewami zaprasza, by usiąść i odetchnąć przy fontannie, podziwiając imponujące fasady wspomnianego Pałacu i Urzędu Miasta (Ayuntamiento de Murcia), którego główna siedziba znajduje się w zabytkowym budynku, Casa Consistorial.

Niezwykła kolorystyka wymienionych budynków jest właśnie tym, co chyba najbardziej uderzyło mnie w Murcji i okolicach. Z uwagi na te przyjemne dla oka połączenia barw, niektórzy porównują miasto do… ciastka truskawkowego. Przez całe wieki liczni poeci zachwyceni opiewali w swoich pismach różowawe fasady na tle błękitnego nieba.

Jorge Guillén, dwudziestowieczny hiszpański poeta, profesor Uniwersytetu w Murcji, po przyjeździe do miasta tak opisuje swoje pierwsze wrażenia w liście do żony:

„Podoba mi się Murcja. Jasne miasto o ciepłych barwach, w kolorach rozgrzanej cegły, prażonych orzechów ziemnych. I to światło! (…). Cudowne, o zmierzchu!

Natomiast w liście do innego sławnego poety, Garcii Lorki, w barwnym opisie wychwala dobroczynny klimat miasta:

„Jest piękny dzień. Wróciliśmy ze spaceru po sadzie i usiadłem, żeby do Ciebie napisać. Każdego dnia coraz intensywniej przenika mnie to, co nazywam „szczęśliwością klimatu”, która unosi się w powietrzu. I oddychanie, samo oddychanie łagodzi nasz życiowy niepokój. Tylko tutaj jestem pewny pełni mojego życia. Chłonąc to światło”.

Innym razem, dzieląc się swoimi refleksjami z przyjacielem, wyznaje, że Murcja oznacza dla niego piękno i przyjaźń. Oprócz wymienionych wyżej walorów klimatycznych i architektonicznych: łagodny klimat, przejrzyste niebo, zabytkowe fasady w ciepłych odcieniach różu, imponujące budowle sakralne, Guillén docenia także inną atmosferę, tę ludzką. Pisze o serdecznych i gościnnych mieszkańcach „stale rozprawiających” i o życiu, które toczy się w gwarnych kawiarniach.

I chociaż poeta spisał swoje obserwacje przeszło sto lat temu, nadal wydają się trafnym opisem miasta. Czytając jego wspomnienia, mam wrażenie, że ubrał w słowa to, co najbardziej podoba mi się w Murcji. Wystarczy przejść się uliczkami historycznego centrum (Casco Antiguo), w ciepły, słoneczny dzień (których tu nie brakuje), żeby przyznać mu rację.