Treść artykułu

Pacjent w trakcie podawania szczepionki

Felieton: Szczepienie nie takie straszne

Szczepienia masowe przeciwko Covid-19 na Stadionie Narodowym w Warszawie. Jako osoba niewidoma obawiałem się, czy dam radę samodzielnie poruszać się w gąszczu korytarzy i tłumu ludzi. Okazało się, że spotkało mnie miłe zaskoczenie, od wejścia moim przewodnikiem był żołnierz, a cała procedura przebiegła bez problemu, w dodatku z ominięciem kolejek. Organizatorzy szczepień na Narodowym zdali egzamin z dostępności.

Gdy w mediach rozpętała się burza w sprawie przyśpieszonej możliwości zapisu 40-latków, zastanawiałem się sprawdzać, czy nie, a może to fakenews. Gdy w sieci pojawiło się rozporządzenie, że mogę się rejestrować, zalogowałem się na portalu pacjenta i skorzystałem z możliwości zapisu na szczepienie. System wskazał dość odległy termin, jednak brałem w ciemno… BO może później uda się to zmienić?

Stadion Narodowy, bo tam miałem się zaszczepić, to dość rozległy teren. Pytałem w miejskich urzędach, czy jako osoba z niepełnosprawnością mogę liczyć na pomoc w dotarciu na miejsce i poruszaniu się po terenie. Odsyłany od jednego urzędu do drugiego słyszałem: „pomagamy osobom, która nie poruszają się samodzielnie, proszę pytać w OPS. Nie wiemy, czy osobie niewidomej przysługuje pomoc. Możemy dowieźć w ramach usługi przewóz osób, więcej nie możemy zrobić”. Zawiedziony, że w europejskiej stolicy brak możliwości pomocy, zdaję się na własny los i możliwość przekonania się samemu już na miejscu, czy uda mi się odnaleźć w tej sytuacji.

Pod wskazane miejsce docieram taksówką  ̶  wychodzi taniej, niż gdybym korzystał z usług miasta. Ochrona kieruje mnie do wejścia, a tam wszystko już idzie gładko. Mierzą mi, tak jak innym, temperaturę. Jest w porządku, mogę wejść na teren. Po chwili obok mnie stawia się żołnierz gotowy mi pomagać w poruszaniu się po obiekcie. Nikt nie pyta o orzeczenia, nikt nie stawia warunków, po prostu otrzymuję fachową pomoc i jestem prowadzony „jak po sznurku”. Mijam punkt za punktem, liczne rejestracje, wszędzie bez czekania w długich kolejkach, procedura podobna do tej na lotnisku  ̶  ten kto leciał wie, jak to działa. Tu jest podobnie.

Niewypełnione oświadczenie RODO, żaden problem, również otrzymuję pomoc, żołnierz pomaga mi je wypełnić. Na koniec, po szczepieniu czekam, jak inni 15 minut, na wypadek jakiegoś incydentu zdrowotnego. Ale nic się nie dzieję. Na recepcji pracownik wyczytuje osoby, które już mogą odebrać kartę szczepień i udać się do domu. Moją kartę odbiera żołnierz. Żegnam się dopiero na zewnątrz, dziękuję i dowiaduję się, że pan, który mi pomagał przez cały ten czas, nigdy wcześniej nie miał okazji prowadzenia osoby niewidomej. Myślę, że tego dnia zdobył cenne doświadczenie, którym będzie miał okazję podzielić, kiedy następnym razem spotka osobę z niepełnosprawnością narządu wzroku. Dlatego zachęcam tych, którzy się boją, wystarczy poprosić, a nie żądać, bo mi się należy, a uśmiech przykryty maseczką z pewnością zaprocentuje. Mogę powiedzieć jednym zdaniem: organizatorzy szczepień na Stadionie Narodowym zdali egzamin z dostępności.

Rafał Kanarek