Treść artykułu

Na zdjęciu trójka młodych ludzi: dwóch chłopaków i dziewczyna - tanecznym krokiem idą po chodniku, podnoszą ręce do góry.

Szkodliwe sposoby regulowania emocji

Nie da się przejść przez życie, nie odczuwając emocji. Jesteśmy na nie skazani. Ale czy umiemy odpowiednio z nimi postępować? Działać pod ich wpływem tak, by zyskiwać i nie tracić?

Emocje pojawiają się w nas same, z różną siłą i natężeniem. Są różnorakie – jedne przyjemne, inne zupełnie nie. Bywa, że gasną szybko, ale czasem w żaden sposób nie chcą nas opuścić. Są naturalną częścią naszego życia i mogą wpływać na nasze myśli, zachowania i relacje z innymi ludźmi. Są bardzo ważne.

Regulowanie emocji to zarządzanie nimi tak, aby służyły naszemu dobremu samopoczuciu. W tym celu należy rozwinąć pewne kompetencje, takie jak:

  •         rozpoznawanie i nazywanie własnych uczuć;
  •         określanie, skąd się w nas wzięły;
  •         wyrażanie ich w sposób społecznie akceptowalny i służący adaptacji;
  •         rozumienie siebie i swoich potrzeb.

Jeżeli nie potrafimy radzić sobie z emocjami, zaczynamy sięgać po destrukcyjne sposoby rozładowywania naszego wewnętrznego napięcia. Dzisiaj chcę omówić trzy z nich: używki, samookaleczenia i destrukcyjne relacje.

Używki

Używki to substancje, które nie są niezbędne do życia i prawidłowego funkcjonowania organizmu. Nie mają właściwości odżywczych, ale ich spożycie powoduje reakcje biochemiczne, w efekcie których odczuwamy zmianę w naszym ośrodkowym układzie nerwowym – zwykle działają one na nas pobudzająco lub uspakajająco. Tak naprawdę używkami możemy nazwać choćby kawę czy herbatę. Lecz tu mam na myśli bardziej szkodliwe substancje, takie jak: energetyki, papierosy, alkohol, dopalacze i narkotyki.

„Jest ci smutno, jest ci źle? Nie martw się – napij się!” – topienie problemów w alkoholu to sposób stary jak świat. Ileż piosenek i tekstów literackich podsuwa nam taką właśnie metodę pozbycia się nieprzyjemnych uczuć. Powszechnie uważa się, że to prosty sposób na to, by poczuć się lepiej. Pijąc, można zapomnieć o zawodzie miłosnym, problemach w domu lub pracy, dręczących nas obawach, złych wspomnieniach. Alkohol sprawia, że czujemy się dobrze, wesoło. Sięgamy po niego, żeby poczuć się inaczej, zagłuszyć te emocje i uczucia, których nie chcemy lub którym nie potrafimy stawić czoła. Chcemy szybko i łatwo poczuć się lepsi, odzyskać kontrolę. Wypicie alkoholu szybko przekształca przykre stany emocjonalne w przyjemne, redukuje stres. Może stanowić też remedium na znużenie codzienną monotonią, na brak bodźców dostarczających ekscytację, pobudzających. Ale to fałszywy przyjaciel.

Zapętlenie się w taką regulację sfery emocjonalnej nie przekłada się przecież na efektywne rozwiązanie naszych problemów. Nie zmienia faktów, w których tkwią przyczyny pojawiających się w nas emocji. Nie zmienia też samych emocji, tych pierwotnych. Tylko je zagłusza, przykrywa innymi, sztucznie wywołanymi. Lecz tego nie dostrzegamy, idziemy w to jak dzieci z Hameln za dźwiękiem fletu. I wkrótce stajemy się niewolnikami uzależnienia.

Czym jest uzależnienie? To nieodparta potrzeba, wręcz konieczność, wykonywania określonej czynności, zażywania konkretnych środków lub substancji. Może nie chodzić o alkohol, mogą to być substancje psychoaktywne lub też zupełnie inne, niewinne na pozór, artykuły spożywcze. Oczywiście alkohol, narkotyki czy dopalacze działają najbardziej spektakularnie. Ich efekt spada na nas od razu, jest silny, nieporównywalny z niczym innym. Nasz umysł osnuwa mgła, to co złe odpływa i znika, czujemy się jak bogowie. Ulga. To, że później wszystko wraca, to nie szkodzi. Przecież, można odurzać się dalej. Sięgać po swój własny cudowny błogostan kiedy tylko się zechce…

Takie fałszywe przekonanie – oparte na nieprawdziwych odczuciach – sprawia, że tracimy z oczu rzeczywistość, prawdę o sobie samych i naszych wewnętrznych przeżyciach. Osuwamy się w świat iluzji. Nasze życie zaczyna zamieniać się z początku w farsę, a potem zwykle w dramat. I ciężko jest wyplątać się z tego, zerwać z nałogiem, bo trzeba znowu zmierzyć się z emocjami, które były na początku.

Na stany emocjonalne można wpływać też łagodniejszymi używkami. Tu pierwsze skrzypce grają papierosy i słodycze. Nie zmieniają one stanu świadomości, ale sięgnięcie po nie poprawia nam nastrój, i to już wystarczy. Jeżeli jednak wejdzie nam to w nawyk i za każdym razem będziemy regulować sobie emocje tą drogą na skróty, to w efekcie rozwiniemy nałóg. Zalejmy płuca substancjami smolistymi czy złapiemy wiele zbędnych kilogramów, nie rozwiązując w ten sposób niczego. Nikotyna zawarta w papierosach jest związkiem chemicznym o działaniu psychoaktywnym, oddziałującym na ośrodkowy układ nerwowy, co oznacza, że może mieć wpływ na zmiany nastroju, postrzegania i zachowania. Aktywuje receptory zlokalizowane w mózgu, uwalniając dopaminę, która jest neuroprzekaźnikiem określanym potocznie jako hormon szczęścia. Dlatego właśnie nikotyna jest substancją silnie uzależniającą. Statystyki dotyczące palaczy są jasne: co drugi palacz umiera na choroby typowo odtytoniowe, głównie schorzenia serca i układu krążenia (np. nadciśnienie tętnicze, udar mózgu) oraz płuc, a także nowotwory złośliwe. Przeciętny palacz żyje około 15 lat krócej niż osoba niepaląca. Podobnie jest ze słodyczami, one też działają na nasz mózg, uwalniając neuroprzekaźniki (m.in. serotoninę) wywołujące lepszy nastrój, a ich nadmierne spożywanie prowadzi do wielu niebezpiecznych chorób.

Samookaleczenia

Samookaleczanie jest to uszkadzanie własnego ciała w celu regulacji napięcia wewnętrznego. Ma przynieść ulgę, zagłuszyć ból, dać pobudzenie lub odczucie posiadania kontroli. Po takie sposoby radzenia sobie sięgają najczęściej nastolatkowie i młodzi dorośli. Osoby te nie potrafią wyrazić własnych emocji, rozmawiając o nich, ani rozładować ich w inny adaptacyjny sposób. Rośnie więc presja, myśli kłębią się w głowie, uczucia nie pozwalają odzyskać spokoju ani na chwilę. Wówczas, aby wyrzucić to z siebie, pozbyć się emocji, z którymi sobie nie radzą, używają swojego ciała.

W większości przypadków samookaleczenie jest reakcją na nadmierny stres emocjonalny i psychiczny. Ale nie zawsze. W niektórych przypadkach samookaleczenie jest spowodowane poczuciem wewnętrznej pustki, samotności. W tym przypadku ból fizyczny pomaga poczuć, że wciąż się żyje. Osoby samookaleczające się czasami chcą także w ten sposób „wykrzyczeć” swój ból i niemoc poradzenia sobie, wołają o pomoc. Bardzo ważne jest wówczas odpowiednie podejście i zapewnienie wsparcia psychoterapeuty.

Destrukcyjne relacje

Do regulacji emocji można też używać relacji. Można wykorzystywać ludzi, aby zmienili nasz nastrój, nasz stan emocjonalny. Żebyśmy poczuli coś innego. Jednak nie robimy tego ostrożnie, tylko łatwo… I najczęściej trafiamy z deszczu pod rynnę. Bo w ostatecznym rozrachunku przynoszą one znowu emocjonalne starty, a nie zyski.

I tak o to, gdy chłopak czuje się przygnębiony rzeczywistością, znużony codziennością, zaczyna zwracać się w stronę osób, z którymi kontakt zapewni mu pubudzenie, rozrywkę, silne przeżycia, poczucie bycia we wspólnocie. „Chcę poczuć, że żyję – zróbmy razem coś naprawdę szalonego!”. W grupie nowych znajomych rodzi się pomysł kradzieży auta i szalonej jazdy nocą po mieście – „Wspaniale! Jest adrenalina!”.

Kiedy dziewczyna czuje się nieatrakcyjna, czuje smutek, żal i złość, rzuca się bezkrytycznie w ramiona nowego chłopaka, który bez ustanku prawi jej komplementy, zapewnia o gorącym uczuciu. A przy tym okazuje zazdrość. To nic, że wręcz chorobliwą, że zdarza mu się ją nawet szarpać, bo wydaje mu się, że kokietowała spojrzeniem innego. „Co tam, to przecież z miłości!” – czuje, że jest dla niego najpiękniejsza na świecie.

Albo mężczyzna, który zmaga się z samotnością i pustką w swoim życiu, próbuje ukoić swój ból w kontaktach z partnerką, która mówi mu, że jest wspaniały, opiekuńczy i potrzebny. To nic, że ceną za to jest całkowite poświęcenie swojego czasu i energii, np. na utrzymywanie jej, bo ona nie pracuje, a wydatki ma duże.

Ludzie wchodzą w toksyczne, destrukcyjne relacje, łapiąc się (jak owady na lep) na czułe słówka – takie, których akurat bardzo potrzebują usłyszeć. Są to relacje nieprawdziwe. Osadzone na zupełnie innych filarach niż te wartości, o których mówi się w psychologii, że są podstawą zdrowych i udanych relacji – szacunek, zrozumienie, wspieranie, wybaczanie, odpowiedzialność, bliskość. Na ogół osoby „szczepione ze sobą” – bo tak bym to określiła – w takiej niezdrowej relacji, tak naprawdę nie zdają sobie sprawy lub nie dopuszczają do swojej świadomości, że ich miłość/przyjaźń/koleżeństwo nie są prawdziwe.

Opowiem wam dwie historie z życia wzięte. Kiedyś rozmawiałam z pewną młoda dziewczyną, która samookaleczała się. Bardzo cierpiała z powodu odczuwanej samotności i braku zrozumienia ze strony rodziny i dotychczasowych znajomych. Aż w końcu poznała inną dziewczynę, która robiła to samo, z tych samych powodów. Moja rozmówczyni bardzo mocno weszła w tę relację. Mówiła, że znalazła wreszcie prawdziwą przyjaciółkę, która jest dla niej ważniejsza niż wszystko inne, że bez niej nie chciałaby już żyć. Ta znajomość przyniosła jej prawdziwe ukojenie i poczuła, że już nie musi ranić swojego ciała. I wtedy „przyjaciółka” odwróciła się od niej, bo uznała, „że nic już ich nie łączy i przestały się rozumieć”. To bardzo smutna historia.

Poznałam też nastolatka, który tak bardzo bał się uczuć, że jedyne relacje, na które sobie pozwalał, to te w Internecie. Powiedział mi: „Wolę mieć dziewczyny w sieci niż w realu, bo jak z nimi zrywam, to nie muszę patrzeć, jak płaczą”. Ta historia z kolei jest w moim odczuciu lekko przerażająca, ale też bardzo smutna.

Jak powiedziałam na początku, nie da się przejść przez życie, nie odczuwając emocji. Nie możemy ich lekceważyć, zagłuszać, wypierać, bo wówczas nasze potrzeby pozostaną niezaspokojone i życie stanie się męką. Rozwinięcie umiejętności regulacji emocji w sposób służący naszemu rozwojowi i dobremu samopoczuciu jest jedynym dobrym rozwiązaniem. Nie bójmy się słuchać naszych sygnałów emocjonalnych. Korzystajmy z ich energii na drodze do wewnętrznego spokoju i szczęścia. Powodzenia i odwagi!

 

psycholog Agnieszka Rosiak

 

Artykuł ukazał się w czasopiśmie „Pod lupą” nr 1/2024. Wydawanie czasopism jest współfinansowane ze środków PFRON.