Nie zostawaj w domu z zawałem!
Lekarze apelują, jeśli czujesz ostry ból serca i objawy zawału, zadzwoń po szybką pomoc lekarską. Z powodu pandemii i obaw z nią związanych wiele osób bagatelizuje swoje problemy kardiologiczne, a to błąd, bo konsekwencje mogą być bardzo poważne.
– Apelujemy, by z objawami ostrych incydentów kardiologicznych niezwłocznie zgłaszać się po pomoc. Niezależnie od tego, czy podejrzewacie Państwo u siebie zakażenie koronawirusem, czy też nie. Szpitale dyżurują, są przygotowane na każdy wariant, pomoc zostanie Wam udzielona – zaznacza prof. Adam Witkowski, prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego.
Eksperci zwracają uwagę, że im szybciej pacjent zgłosi się po pomoc, tym rokowania są lepsze. Jeśli ból nie mija po około 15–20 minutach, trzeba pilnie wezwać pomoc. Do objawów zawałów należą: silny ból w klatce piersiowej, zwłaszcza promieniujący do ręki lub żuchwy, nasilenie cech niewydolności serca: silna duszność, uczucie braku powietrza, narastające obrzęki kończyn dolnych, wyjątkowo nasilone kołatania serca, utraty przytomności, omdlenia.
Nawet, jeśli silny ból w klatce piersiowej wystąpi pierwszy raz w życiu, nie wolno go bagatelizować. Trzeba wezwać karetkę lub z pomocą bliskich pojechać do szpitala. Pilne leczenie w zawale serca jest istotne nie tylko ze względu na większą szanse na przeżycie, lecz także późniejszą jakość życia.
– Wytyczne Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego mówią, że w przypadku szybko podjętej interwencji, to jest w ciągu dwóch godzin od pierwszego kontaktu pacjenta z personelem medycznym, prawdopodobieństwo, że serce w wyniku zawału zostanie trwale uszkodzone, jest bardzo niewielkie. Nasza polska sieć kardiologii inwazyjnej, która zajmuje się leczeniem pilnych incydentów sercowo-naczyniowych, liczy 158 pracowni, działających w trybie 24 godzin na dobę przez siedem dni w tygodniu – mówi prof. Stanisław Bartuś, kierownik Oddziału Klinicznego Kardiologii oraz Interwencji Sercowo-Naczyniowych Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie.
Pilne z pierwszeństwem
Prof. Stanisław Bartuś podkreśla, że w karetkach pogotowia, szpitalnych oddziałach ratunkowych, oddziałach kardiologii i pracowniach hemodynamicznych obecnie jest bezpiecznie. W placówkach, w których leczy się pacjentów z zawałem serca, wdrożono procedury chroniące przed wzajemnym zakażaniem się oczekujących na badania i leczenie chorych.
Lekarze z PTK tłumaczą, jak wygląda procedura. Pacjent, który ma zawał serca i zadzwoni do pogotowia, zostanie zabrany przez zespół karetki i przewieziony do szpitala. Zawał jest priorytetem, dlatego pacjent od razu zostanie zawieziony do pracowni hemodynamicznej w celu zastosowania pilnego leczenia interwencyjnego (angioplastyki). Dla bezpieczeństwa wszyscy chorzy są traktowani jako potencjalnie zakaźni, a od pacjenta z podejrzeniem infekcji SARS-COV-2 pobierany jest natychmiast wymaz do badań pod kątem zakażenia koronawirusem. Trwa to 10 sekund. Do czasu uzyskania wyniku testu pacjent przebywa w specjalnym pomieszczeniu, pełniącym funkcję czasowej kwarantanny. Na badanie przy użyciu metody PCR czeka się około 3–4 godzin.
Dopiero po uzyskaniu ujemnego wyniku testu chory może zostać przeniesiony na oddział, gdzie znajdują się pacjenci bez infekcji. W przypadku potwierdzenia zakażenia, chory trafi na inny oddział, odpowiednio zabezpieczony i przygotowany do leczenia pacjentów z SARS-CoV-2.
Nieleczony zawał lub ostry incydent wieńcowy, jeśli chory przeżyje, doprowadza do dużego uszkodzenia mięśnia sercowego. Oznacza to gorszą kurczliwość serca, co prowadzi do rozwinięcia niewydolności serca – schorzenia znacząco pogarszającego jakość życia, trudnego w leczeniu i obarczonego dużą śmiertelnością.
W Polsce rocznie stwierdza się około 40 tys. zawałów mięśnia sercowego i 30 tys. przypadków niestabilnej choroby wieńcowej leczonej zabiegowo w trybie pilnym. Śmiertelność w przypadku nieleczonego ostrego zawału serca z uniesieniem odcinka ST wynosi około 40 procent, a w przypadku zawału leczonego za pomocą procedur pierwotnej angioplastyki wieńcowej – 3,5–5 procent, czyli ośmiokrotnie mniej.
Źródło: Polskie Towarzystwo Kardiologiczne
Fot. Unsplash