Treść artykułu

rozgwieżdżone niebo, teleskop stoi na wzgórzu

Okiem naukowca: O poszukiwaniu życia pozaziemskiego

Kiedy myślimy o życiu poza Ziemią, często mamy w głowie obraz rozwiniętej cywilizacji: latających ogromnych pojazdów międzygwiezdnych, kosmitów o dziwnym wyglądzie i laserów. Jedno jest pewne – wszechświat jest ogromny i wiele osób twierdzi, że mało prawdopodobne jest to, że „obcy” nie istnieją. Czy są jednak jakieś metody na to, by znaleźć ich ślady w przestrzeni kosmicznej?

Zielone ludki, latające talerze… Czy tak samo kosmitów wyobrażają sobie ludzie, którzy naukowo zajmują się poszukiwaniem życia poza Ziemią (czyli astrobiolodzy)? Otóż nie do końca. Znalezienie choćby jednokomórkowych organizmów podobnych do bakterii byłoby teraz nie lada odkryciem. Przyjmuje się, że warunkiem powstania życia jest obecność wody w postaci ciekłej na powierzchni planety. Gdyby Ziemia była troszeczkę dalej od Słońca, cała woda znajdująca się na niej zamieniłaby się w lód, z kolei gdyby była bliżej, całość by wyparowała. Dlatego mówi się, że Błękitna Planeta znajduje się w tzw. biosferze, czyli optymalnej odległości od naszej gwiazdy.

Nie za blisko i nie za daleko

Wspomniani wcześniej astrobiolodzy przy współpracy z innymi naukowcami potrafią określić, jak daleko od swojej najbliższej gwiazdy znajdują się obce planety (zlokalizowane poza Układem Słonecznym). Na tej podstawie mogą próbować domyślić się, czy na takim ciele niebieskim mogłoby powstać życie, czy nie. Niestety obecnie nie posiadamy narzędzi, które umożliwiłyby dokładniejsze badania. Dlatego całość opiera się jedynie na domysłach.

Na szczęście w naszym rodzimym Układzie Słonecznym występują także potencjalne ostoje życia. Do takich miejsc należy Europa, lodowy księżyc Jowisza. Niektórzy naukowcy sądzą, że pod powierzchnią lodu może istnieć woda w stanie ciekłym, która jest jednym z najważniejszych czynników umożliwiających powstanie życia. Typowana jest także planeta Wenus ze względu na niezwykły skład atmosfery oraz Mars i jego nadal tajemnicza powierzchnia.

 

Wow, cóż za sygnał!

Wspomniałem o tym, że myśląc o kosmitach, raczej spodziewamy się w naszym najbliższym otoczeniu niezbyt skomplikowanych małych organizmów. Poszukujemy śladów na meteorytach i próbkach pobranych podczas misji kosmicznych. Ale istnieją także ośrodki naukowe całkowicie skupione na szukaniu sygnałów od całych cywilizacji.

Być może nie zdajecie sobie z tego sprawy, ale jako ludzie całkiem mocno „hałasujemy” w przestrzeni kosmicznej. Dzięki wytworom techniki, takim jak radio czy telewizja, potrafimy nadawać tzw. fale elektromagnetyczne. Służą nam one do przekazywania informacji. To dzięki nim możemy posłuchać radia czy zadzwonić do kogoś bliskiego. Jakaś część z tych fal trafia jednak w przestrzeń i niesie się bardzo daleko. Jeżeli gdzieś w kosmosie istnieje cywilizacja podobna do naszej (lub znacznie bardziej rozwinięta), to prawdopodobnie również wysyła podobne sygnały. Na bazie takiej myśli powstał program SETI, w którym potężne radioteleskopy „wsłuchują się” w przestrzeń między gwiazdami i poszukują śladów działalności obcych cywilizacji.

Niestety, pomimo że program działa od 1959 r., ani razu nie udało się znaleźć fali, którą mogliby nadać kosmici. No, może poza jednym wyjątkiem. W 1977 r. dr Jerry Ehman odebrał bardzo silny sygnał niepochodzący z Układu Słonecznego. Był to potencjalnie sztucznie wytworzony przez obcych skok trwający 72 sekundy. Naukowiec był tak zdumiony, że obok wydrukowanego sygnału dopisał wielkie czerwone „WOW!”.

Fot. Pixabay