Egzotyczny świat: Żywe kamienie
Żywe kamienie – tak nazywa się osobliwe rośliny pochodzące z pustyń dalekiej, południowej Afryki. Inna ich nazwa to litopsy lub po prostu kamyki. Osobiście najbardziej lubię nazwę żywe kamienie. Jest trochę paradoksalna – bo kamienie przecież nie kojarzą się z życiem – i egzotyczna, zapowiadająca coś niezwykłego.
Żywe kamienie rzeczywiście z wyglądu przypominają kamień. Są barwy zielonkawej lub brunatnej, lekko przyszarzałej, z rozmaitymi wzorami na górnej powierzchni. To, co ledwo wystaje ponad powierzchnię, to czubki ich liści. Z jednej strony litopsy potrzebują światła słonecznego, aby żyć. Z drugiej zaś, na afrykańskich pustyniach słońce jest bardzo mocne, chronią się więc przed nadmiernym żarem, zagłębiając się w piasku i pomiędzy kamieniami.
Mięsiste liście żywych kamieni są magazynami wody. Rośliny te rosną w miejscach, w których, jak na przykład na pustyni Namib, deszcze padają czasem zaledwie co kilka lat. Jeżeli litopsy mają szczęście, mogą co jakiś czas skorzystać z wilgoci przynoszonej przez wiatry znad oceanu. Wszystko to bardzo niewiele i większość roślin nie potrafiłaby przeżyć w takich warunkach. Żywe kamienie potrafią, muszą jednak bardzo oszczędzać wodę i zbierać każdą, nawet maleńką kropelkę, gromadząc ją właśnie w grubych, kulkowatych liściach.
Można się domyślić, że taka mięsista, soczysta roślinka to na pustyni łakomy kąsek, na przykład dla antylop oryksów. Żywe kamienie, zagłębiając się w gruncie i upodabniając do kamieni – okruchów skalnych, starają się skryć przed oryksami; w przeciwnym razie niechybnie zostałyby zjedzone. Co jakiś czas tylko, kiedy nadejdzie upragniony deszcz, wypłowiała i wypalona pustynia pokrywa się kolorami. To właśnie wtedy na krótki moment zakwitają żywe kamienie. A potem, kiedy ich pyłek zostanie przeniesiony na inne kwiaty, znowu maskują się i wyglądają niczym niepozorne, zwykłe pustynne kamyki.
Przemysław Barszcz