Treść artykułu

Osoby niepełnosprawne biorą udział w zajęciach

DPS-y za barykadami

W obliczu pandemii domy pomocy społecznej znalazły się w trudnym położeniu. Już w kilkunastu placówkach pensjonariusze i personel są zarażeni koronawirusem. W DPS-ach trwa stan wyjątkowy, drzwi do placówek są zamknięte, w środku obowiązuje reżim sanitarny i zasada jak najmniejszej rotacji pracowników [stan na 17 kwietnia 2020].

W takich zamkniętych społecznościach, w których przebywają ludzie w podeszłym wieku, często z wieloma chorobami przewlekłymi, wirus rozprzestrzenia się bardzo szybko, a przebieg choroby u pacjentów bywa ciężki, czasem kończy się śmiercią. W trosce o dobro podopiecznych i pracowników wielu dyrektorów DPS-ów już zawczasu podjęło szereg działań związanych z izolacją podopiecznych i wprowadzeniem procedur bezpieczeństwa. W Polsce działa ponad 820 takich jednostek, zapewniając opiekę dla 80,8 tys. osób.

Biorąc pod uwagę sytuację, Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej postanowiło zwrócić szczególną uwagę na te placówki ‒ wydało odpowiednie zalecenia, zdecydowało też o przekazaniu dodatkowych 20 milionów złotych z rezerwy budżetu państwa na wsparcie powiatów w prowadzeniu takich miejsc. Dodatkowo zleciło udostępnienie płynów do dezynfekcji rąk oraz maseczek z Agencji Rezerw Materiałowych. Ale potrzeby są większe. Każdy z DPS-ów próbuje sobie radzić na własną rękę.

Procedury bezpieczeństwa wprowadzono wcześnie

‒ Obecnie nie ma w naszej placówce osób z podejrzeniem zakażania koronawirusem ani ze stwierdzoną chorobą COVID-19. Aby zapobiegać zakażeniom, już od 10 marca br. wprowadziłem spis procedur bezpieczeństwa. Ze strony mieszkańców nie spodziewam się niespodzianek, największym zagrożeniem są pracownicy, którzy np. w środkach transportu publicznego albo sklepach mogą mieć kontakt z osobą zakażoną ‒ tłumaczy Romuald Jantarski, dyrektor DPS PZN w Kielcach.

W placówce, w związku z pandemią, wprowadzono specjalne regulacje, np. zakaz odwiedzin, opuszczania ośrodka przez mieszkańców (poza wyjątkowymi sytuacjami), obowiązek chodzenia w maseczkach i rękawiczkach (również poza miejscem pracy) dla pracowników, wzmożony nadzór sanitarny ‒ poręcze, klamki, inne powierzchnie są dezynfekowane dwa, trzy razy dziennie, nakaz mierzenia temperatury pracownikom wchodzącym do ośrodka, obowiązek dezynfekcji rąk i obuwia, zasadę, że pracownik wykonuje swoje zadania tylko w jednym miejscu pracy.

‒ W tej chwili pielęgniarek pełniących dyżury w naszym domu jest na styk, pozostałe są na zwolnieniach. Środków ochrony osobistej starczy prawdopodobnie do końca miesiąca. Maseczki i płyn dezynfekujący, który mamy, otrzymaliśmy z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie oraz z zasobów wojewody. Ale aplikuję, gdzie się da, aby zdobyć te wyroby ‒ tłumaczy dyrektor DPS-u w Kielcach.

Po pierwsze reżim sanitarny

‒ W naszym ośrodku nie ma obecnie osób zarażonych koronawirusem. Już od 10 marca br. wydałem zarządzenie odizolowania obiektu dla osób z zewnątrz. Wprowadziliśmy szereg wytycznych i procedur mających na celu wyeliminowanie rozprzestrzeniania się wirusa. Na bieżąco uczestniczę w wideokonferencjach, na temat uregulowań związanych z pandemią, między innymi z dyrektorem Sanepidu w Chorzowie oraz dyrektorami innych placówek opiekuńczych w naszym mieście. Staram się szczegółowo przestrzegać wytycznych ‒ opowiada Henryk Łytek, dyrektor DPS-u PZN w Chorzowie.

Dyrektor tłumaczy, że wstęp do ośrodka jest całkowicie ograniczony. Nie ma odwiedzin pensjonariuszy, nie przyjmują paczek od rodzin. W celu zmniejszenia rotacji pracowników i w ten sposób zminimalizowania kontaktu z otoczeniem zewnętrznym pracownice działu księgowości i kadr zostały delegowane do pracy zdalnej (zapewniono im laptopy i łącze internetowe), tryb pracy pracowników kuchni i pralni został zmieniony na tygodniowy.

Wprowadzono ostry reżim sanitarny. Pracownicy dbają o dezynfekcję, czyszczą powierzchnie płynem odkażającym, ozonują pomieszczenia (właśnie został zakupiony ozonator), naświetlają lampami UV. Tak, aby przestrzeń ośrodka była maksymalnie czysta.

‒ Mamy rękawiczki i maseczki dla pracowników, ale brakuje nam fartuchów i kombinezonów. Zabiegam o to, aby je pozyskać. Na wypadek kwarantanny wydzieliłem też trzy izolatki. Staram się robić wszystko, co możliwe, aby przygotować nasz dom w związku z zaistniałą sytuacją  ‒ zapewnia Henryk Łytek.

Wszyscy dyrektorzy przygotowują się na najgorsze, ale w duchu zaklinają, aby do tego nie doszło. Liczą, że podjęte działania zatrzymają wirusa przed drzwiami ich placówek. Pamiętajmy o mieszkańcach DPS-ów w tych trudnych chwilach, pomagajmy im. Teraz jest czas na egzamin z wrażliwości.

Fot. Pixabay