Treść artykułu

Nie taki diabeł straszny…

Madzia i Kasia już od dwóch miesięcy umawiały się na te wspólne wakacje. Zaplanowały wszystko – najpierw pojadą do babci Kasi na wieś i tam przez tydzień będą biegać po lasach i łąkach, a potem z rodzicami Madzi na żagle. Ten rok szkolny był ciężki, bo nagle szkoły się zamknęły, świat się zrobił jakiś straszny i dziewczynki przez dwa miesiące mogły rozmawiać tylko przez Internet.

A przecież ich przyjaźń się dopiero zaczęła! Wcześniej nie miały ze sobą zbyt wiele kontaktu, bo obie miały inne przyjaciółki, ale od września jakoś zapałały do siebie wielką sympatią. A wszystko zaczęło się na urodzinach Madzi, gdy wszystkie dziewczynki zamknęły się w pokoju z Anią i bawiły się w detektywów, a Madzia chciała zacząć inną zabawę i było jej przykro. Tylko Kasia z nią została i we dwie bawiły się w to, co wymyśliła jubilatka. Tak to się zaczęło i teraz miały swój własny świat, w którym naprawdę świetnie się rozumiały.

No, a teraz ta korona! Wszystko popsuła. Jakiś głupi wirus spowodował, że mogły rozmawiać tylko przez komputer albo komórkę, a rodzice oczywiście marudzili, że spędzają przy tym za dużo czasu. No i w tym wirtualnym świecie nie dało się robić ciekawych rzeczy. Trochę grały w statki, gadały, pokazywały sobie różne swoje zabawki, czasem wspólnie słuchały muzyki, a nawet razem śpiewały piosenki, ale to jednak nie to samo. Dlatego, gdy pierwszy raz po przerwie miały się spotkać, obie trochę się bały, jak to będzie. Ale było super! Cały dzień się bawiły i wygłupiały, a rodzice ustalili, że dziewczynki wspólnie spędzą wakacje. To był dopiero plan!

No tylko, że Madzia jeszcze nigdy nie wyjeżdżała bez rodziców. Bardzo się cieszyła, że pojedzie do babci swojej przyjaciółki, ale jednocześnie już na samą myśl trochę bolał ją brzuch. Zawsze jak nocowała u swoich dziadków, to pierwszej nocy babcia siedziała przy niej, dopóki nie zasnęła, a u Kasi przecież tak nie będzie. Kasia już nawet była na obozie, co prawda z siostrą, ale zawsze! Na pewno będzie się śmiała ze strachu Madzi.

Im bliżej było wyjazdu, tym dziewczynka była bardziej zestresowana. Na dwa dni przed powiedziała mamie, że chyba jest chora, bo bardzo ją boli brzuch. Mama popatrzyła na nią uważnie i jakby od razu zgadła, co ją dręczy:

– Widzę, że się denerwujesz tym wyjazdem, córeńko?

– No bo ja nigdy nie wyjeżdżałam bez was, mamo… – zaczęła chlipać Madzia.

– Tak, pierwszy wyjazd może być naprawdę przerażający… Pamiętam swój pierwszy obóz – powiedziała mama z namysłem.

– Jak to? – Madzia spojrzała na mamę z ciekawością.

– Pojechałam na obóz pod namioty. Byłam od ciebie trochę starsza, bo miałam już 14 lat, ale wcale nie chciałam tam jechać. Nikogo nie znałam i nigdy wcześniej nie byłam na takim wyjeździe. Wyobrażałam sobie, że nikt mnie nie polubi, a namiot na pewno w nocy się nade mną złoży… – mama zaczęła się śmiać.

– I co, i co? – dopytywała Madzia.

– No i już pierwszego dnia zadzwoniłam do twojej babci, że chcę już wracać do domu, ale babcia się nie zgodziła… Więc usiadłam w namiocie i zaczęłam płakać, a wtedy podeszła do mnie Hania.

– Ciocia Hania? Nasza ciocia Hania? To na tym obozie się poznałyście? – dopytywała Madzia.

– Tak, dokładnie. Usiadła koło mnie i nic nie mówiła, i tak sobie siedziałyśmy. A już wieczorem było ognisko zapoznawcze i wszystkich poznałyśmy, i okazało się, że jest super. No i namiot też się nie złożył, za to czasami w nocy wychodziłyśmy przed niego razem i sobie gadałyśmy. Tak się zaczęła nasza przyjaźń – wspomniała mama.

– Ojej… To ja mam dużo łatwiej, bo już jadę ze swoją przyjaciółką… – zamyśliła się Madzia.

– I przecież znasz już jej babcię, prawda?

– No tak… Mamo, wiesz, już mi chyba lepiej z brzuchem. Pójdę się pakować!

– Dobrze, córeczko – powiedziała mama z uśmiechem.

A już kilka dni później Madzia i Kasia biegały po wiejskich ścieżkach i śmiały się do rozpuku na sianie w babcinej stodole. Co prawda pierwszej nocy Madzia trochę się niepokoiła, ale tak długo gadały z Kasią, aż w końcu obie zasnęły i spały jak kamień do rana!