Nasze Dzieci

Kwartalnik dla rodziców, opiekunów i nauczycieli

nr 3 (320) lipiec-sierpień-wrzesień 2018

Redakcja:
Elżbieta Oleksiak (redaktor naczelna)
Anna Baszniak

Agnieszka i Roman Kwitlińscy
Jadwiga Mendruń
Anna Witarzewska

Adres redakcji:
Redakcja Wydawnictw Tyflologicznych PZN,
00-216 Warszawa,
ul. Konwiktorska 9, pok. 25,
tel. (22) 635–52–84

Wydawca: Polski Związek Niewidomych
Publikacja współfinansowana ze środków PFRON

Numer ISSN: 1427-5864

W numerze

Bajeczki z chusteczki Anna Maria Florek

Po drugiej stronie przedmiotu – Przemysław Barszcz

Wczesna interwencja w USA – Marta Łuczków

Uczniowie ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi – Krzysztof Wiśniewski

Kolonie na medal – siostra Irmina

Droga do samodzielności – Marta Łuczków

Moja historia – Sylwia Mańkowska

Konferencja w Sejmie – Elżbieta Oleksiak

 

Bajeczki z chusteczki

Anna M. Florek

pedagog specjalny, logopeda, terapeuta Integracji Sensorycznej, Poradnia dla Dzieci i Młodzieży z Zaburzeniami Rozwoju w Poznaniu

 

Chustką bawił mnie dziadek,

Odziedziczyłam ten spadek.

Snuła opowieści mama,

Resztę wymyśliłam sama.

Bawią się dzieci i wnuki,

Zawsze skore do nauki...

 

Myszka

Wyjmę z kieszeni chusteczkę

I opowiem ci bajeczkę.

Złożę chusteczkę na pół,

Tak położę ją na stół.

Najpierw przybliżę rogi dwa,

I tak obrócę jeden raz.

Trzeba zawinąć rulonik,

Aby zmieścił się w mej dłoni.

I koniec z końcem połączę,

Mocno kciukiem ścisnę końce.

Rogi pod końce zawinę,

Teraz mój rulon odwinę.

Jest już mysi ogonek,

Pyszczek, uszy... i zrobione.

Myszka urodą urzeka,

Gdy ją głaszczę, to ucieka...

Tak nagle pojawił się wąż,

Ssssycząc, przegnał myszkę stąd.

Czas złożyć mą chusteczkę,

Zapamiętasz tę bajeczkę?

 

Duszek

Taką ładną chusteczkę mam,

Jak zrobić duszka powiem wam.

Na środku supeł i jest duch,

Tu jest głowa, a tutaj brzuch.

Są dwie ręce i nogi dwie,

Może robić to, co chce.

Umie skakać, chodzić umie,

Gdy ja mówię – on rozumie.

Duszek psoci, kozły fika,

Ktoś go łapie, to on znika.

Coś ukrywa się w kieszeni …

Czy to duch się w chustkę zmienił?!

 

Zając

Chusteczkę wyjmę z kieszeni,

Wtedy cały świat się zmieni.

Na pół złożę chusteczkę,

Brzeg wygładzę troszeczkę.

Dwa brzegi złożę do środka,

Bo na pewno chcą się spotkać.

Są dwa pokoje, skośny dach,

W tym domu mieszkać, to nie strach.

Zginam na skos obie ściany

I już pyszne lody mamy.

Lody szybko się skończyły

I w zająca się zmieniły.

Skakał zając kic, kic, kic,

Chustkę chowam, nie ma nic.

 

Gąska

Wyjmę chusteczkę z kieszeni.

Zrobię supeł, w gęś się zmieni.

Jaka piękna gęś! Gę, gę, gę.

Chcesz się bawić? Nie, nie, nie.

Co chcesz robić? Gę, gę, gę.

Poleciała, hen, hen, hen...

Co w kieszeni jest? Gę, gę, gę.

 

Wąż

Chustkę wyjmę z kieszeni,

Zwinę, w węża się zmieni.

To jest taki długi wąż,

Pełznie wkoło wciąż i wciąż.

Cały wąż tak się zwinął,

Że mu ogon gdzieś zginął.

Końca swego szuka wąż,

Krążąc wkoło wciąż i wciąż.

A gdy znalazł ogon wąż,

Znów się wkoło kręci wciąż.

Teraz koniec jest kręcenia,

Wąż się w chustkę już zamienia.

Do kieszeni wrócił wąż,

By nie kręcić się tak wciąż.

 

            Zabawa jest zjawiskiem powszechnym, uważał F. Schiller. W naturze bawią się również zwierzęta, gdy mają zaspokojone potrzebę głodu i poczucia bezpieczeństwa.

Zabawa zrodziła się na pewno z ukierunkowanej potrzeby spontanicznej aktywności i możliwości rozładowania napięcia emocjonalnego oraz nawiązywania kontaktów społecznych. Towarzyszy człowiekowi od zarania. Bawią się i ludzie, i zwierzęta. Zwierzęta używają formy zabawy do celów wychowawczych i poznawczych. W świecie zwierząt zabawa traktowana jest też jako oferta na sposób spędzania czasu wolnego od obowiązków. Nim zwierzęta zaczną się bawić, to przyjmują odpowiednią pozycję ciała informującą o proponowanej formie aktywności. Zwierzęta zachęcają do zabawy odpowiednią pozycją całego ciała i doskonale odróżniają tę pozycję od innych (pozycja ucieczki, ataku, odpoczynku czy spożywania posiłku). Można zwerbalizować tę ofertę: „chodź, pobaw się ze mną” lub kończąc zabawę: „koniec zabawy, czas na inną aktywność”. Zwierzęta bawią się ze sobą, ale też potrafią bawić się przedmiotami, które można nazwać zabawką. Bawią się patykami, kamieniami, owocami. Turlają i rzucają przedmiotami, a widoczna radość działania jest bardzo często powtarzana. Z obserwacji zwierzęcych zachowań widać, że zabawa zwierząt ma określone ramy. Zwierzęta wyraźnie pokazują POCZĄTEK i KONIEC zabawy.

            T. Spencer zauważył, że zabawa jest aktywnością impulsywną wynikającą z naśladownictwa. K. Groos słusznie wykazuje, że celem zabawy jest ćwiczenie czynności potrzebnych w dalszym życiu. J. Chateau uważa, że zabawa nie jest ludzkim przywilejem. Autor dostrzega konsekwentny rozwój aktywności zabawowych. Według Chateau jako pierwsze pojawiają się zabawy funkcjonalne, jako spontaniczne ćwiczenie konkretnych funkcji. Po nich następują zabawy hedonistyczne a w końcu zabawy badawcze. B. Suchodolski stwierdza, że działalność zabawowa jest dla „dziecka nauką i drogą do poznawania rzeczywistości a często próbą oddziaływania na nią”. To poprzez zabawę dziecko wyraża swoje myśli i sposób ich przekazywania.

Za względu na rozwój człowieka zabawy można podzielić na: naprzemienne, manipulacyjne, konstrukcyjne, z jedną regułą, stolikowe, grupowe, rytmiczne, muzyczne, ruchowe, zabawy w role, dydaktyczne, dyrektywne i niedyrektywne, plastyczne, rzutne, celne, bieżne, naśladowcze, tematyczne, dowolne itp.

Już w okresie prenatalnym dzieci wkładają kciuk do ust, rytmicznie poruszają kończynami, robią salta, potrafią rytmicznie zbliżać kończyny górne. Słowem, bawią się tym, co jest dostępne, czyli swoim ciałem. Ciało dziecka jest świetnym miejscem do zabawy i równocześnie jest fantastyczną zabawką, która właściwie reaguje na różnorodne doznania. Dzieci niewidome bawią się, dotykając swojego ciała równie chętnie jak ich widzący rówieśnicy. Dzieciom niewidomym doznania poznawcze są tak samo potrzebne. Lepiej przygotowane całe ciało do percepcji i interpretacji wrażeń, oznacza, że interpretacja będzie przebiegać wedle zasady: czuję, wiem, rozumiem.

            Dzieci niewidome radosnym ruchem swoich rąk dają znać dorosłemu, że czują jego obecność. Takie machanie na powitanie... Dorośli wtedy najczęściej nachylają się i delikatnie dotykają rąk dziecka, bezsłownie informując „jestem tu”.

Pojęcie zabawa jest według A. Brücknera czymś podstawowym. Brückner uważa, że zabawa pochodzi od słów: być, istnieć. Zabawa ma więc szczególny charakter i jest czymś niezwykle ważnym w rozwoju i życiu człowieka. Sposób zabawy jest nierozerwalnie związany z poziomem rozwoju dziecka. Dzieci bowiem bawią się w zróżnicowany sposób. Gdy dziecko głuży, bawi się nie tylko swoim głosem – ono bawi się możliwością wymiany poglądów. Dziecko mówi „agy, aki” itp. i czeka na reakcję dorosłego. Nikt nie uczy dziecka takiego zachowania.

            J. Piaget zauważył, że jego czteromiesięczny syn bawi się, robiąc bańki ze swojej śliny. Naukowiec dostrzegł, że zachowanie dziecka jest celowe i sprawia dziecku radość. Dalsze obserwacje niemowlęcia były podstawą do napisania książki „Narodziny inteligencji dziecka”.

            Gdy dziecko rytmicznie porusza swoim ciałem, to uważnie przygląda się reakcji dorosłego. „Podoba ci się to, co robię? Zrobię to jeszcze raz”. Podziw otoczenia sprawia, że motywacja jest wystarczająca do powtarzania celowego działania.

            Gdy tłum patrzy oczami pełnymi podziwu, to sportowcy osiągają lepsze wyniki niż w zacisznym, bezludnym ogródku. Wyraźnie radosne reakcje dzieci na muzykę powodują, że dorośli śpiewają, grają lub włączają muzykę płynącą z głośników rozmaitych urządzeń od zabawek począwszy przez radio, odtwarzacze i na telefonach kończąc. Muzyka towarzyszy dzieciom w okresie prenatalnym, a po przyjściu dzieci na świat jest częstym dodatkiem do zabawy. Kołysanki usypiają dzieci od lat. Proste, rytmiczne zabawy pojawiające się w życiu dziecka sprawiają, że dzieci poruszają swoim ciałem w rytmie zabawy. Ruch ciała w rytmie „Kosi-kosi” czy „Hop, hop; jedzie chłop” lub „Idzie niebo ciemną nocą...” albo „Aaa, kotki dwa” i wiele, wiele innych sprawiają, że zabawy stają się muzyczne. Dzieci tworzą rytmiczne melodie sprzyjające ukierunkowanej aktywności.

            Rozróżnianie twarzy mamy i taty jest świetną zabawą poznawczą, która wpływa na poczucie bezpieczeństwa. Dziecko wyspane, nakarmione i przewinięte nawołuje dorosłego do towarzystwa. Samotność nie jest miłym uczuciem. Swój wolny czas dziecko poświęca spontanicznej zabawie. Gdy dziecko przychodzi na świat, to posiada już pewne umiejętności: porusza rytmicznie kończynami, dotyka swojego ciała itp. Utrzymuje pozycje niskie i na ogół prawidłowo reaguje na zmianę pozycji: położone na plecach nie napina mięśni, a położone na brzuchu napina swoje mięśnie, przeciwstawiając się z sile grawitacji. Jeśli dzieci mają zaspokojone podstawowe potrzeby: są kochane, utulone, najedzone, czyste, wyspane, stosownie do otaczającego środowiska ubrane, to starają się aktywnie wypełnić swój czas wolny od spania. Podstawową aktywnością dzieci jest poruszanie swoimi kończynami po to, by dowiedzieć się, jaki jest zakres ruchu kończyn i rozróżnić stan działania od stanu spoczynku.

            Informacje z wnętrza organizmu, a także te, które pochodzą z zewnątrz, docierają do ludzi dzięki nieustannej pracy receptorów, przekazujących zebrane wrażenia do mózgu. Centralny układ nerwowy sprawdza pracę wewnętrznych narządów i koryguje ewentualne nieprawidłowości. Wszelkie dane ze świata zewnętrznego trzeba selekcjonować, analizować, interpretować tylko po to, by właściwie zareagować na docierające informacje. Odpowiednia stymulacja jest bardzo ważna w okresie rozwoju, bowiem dla organizmu istotna jest liczba docierających bodźców. Szkodzi nadmiar bodźców, ponieważ sprawia chaos i niemożność interpretacji. Równie niekorzystny jest brak bodźców, bo występuje autostymulacja, apatia i bierność. To właściwe środowisko zewnętrzne sprawia, że dzieci mogą rozwijać się prawidłowo w dobrze zorganizowanym otoczeniu. Dzięki codziennym doświadczeniom sprawstwa mogą uczyć się coraz to nowych aktywności. Dzięki uczeniu się w mózgu powstają nowe połączenia między komórkami nerwowymi. Stymulacja umysłu przez zaangażowanie w nowe zadania daje szerokie horyzonty rozwojowe. Pomostem między półkulami jest ciało modzelowate. Im grubsze ciało modzelowate, tym więcej można przekazywać z jednej do drugiej półkuli. Brak połączeń sprawia, że „nie wie lewica, co robi prawica”. W skrajnych przypadkach, przy braku ciała modzelowatego, organizm wymaga pomocy nawet w prostych czynnościach. W długim 7–10-centymetrowym paśmie istoty białej (jedna z dwóch, obok substancji szarej, podstawowych składników ośrodkowego układu nerwowego. Są to dobrze unaczynione skupiska wypustek neuronów) jest 200–800 milionów włókien nerwowych i to sprawia, że są najszybszą i największą drogą przekazu informacji między różnymi stronami mózgowia. Słaba stymulacja spoidła wielkiego skutkuje mniejszą liczbą komórek i mniejszą aktywnością organizmu. Zabawy, które angażują oburęczną aktywność, znacząco wpływają na wzrost liczby włókien nerwowych w ciele modzelowatym.

Zewnętrzna część półkul mózgowych to kora mózgowa (płat czołowy, ciemieniowy, potyliczny i skroniowy). Kora mózgowa jest ciągle badana. Płat czołowy odpowiada za funkcje wykonawcze, kontrolę sprawczą, koordynację działania i nadzoruje zachowanie. Płat czołowy wpływa na planowanie aktywności, stawianie sobie celu i realizację tegoż, inicjowanie działania, podejmowanie decyzji, monitorowanie działania, przewidywanie konsekwencji i umiejętność ich modyfikacji. Płat czołowy aktywizuje się, gdy jednocześnie utrzymujemy i manipulujemy kilkoma elementami informacji w naszym umyśle w celu ich opracowania lub zapamiętania. Funkcje płatów czołowych:

      ocena sytuacji,

      kontrola emocji,

      planowanie i koordynacja ruchu,

      koncentracja i utrzymywanie uwagi,

      podejmowanie decyzji,

      umiejętność interakcji społecznych,

      przewidywanie skutków swojego działania,

      modyfikacja zachowania.

            Kora przedczołowa leży z przodu i obejmuje okolicę oczodołową kory mózgowej. Neurony kory czołowej mają długie dendryty a są pokryte większą liczbą kolców dendrytycznych niż w pozostałych częściach kory mózgowej. Kora czołowa pełni rolę pamięci roboczej, a także wpływa hamująco na spontaniczne i często gwałtowne stany emocjonalne. U podstaw hierarchii działania leży konieczność utrzymywania fizjologicznej homeostazy, wyżej znajdują się motywy samozachowawcze, dalej jest wiara w siebie, potrzeba prestiżu a na samym szczycie są motywy poznawcze i estetyczne (Maslow 1954). Świadomość egzystencji bierze się z faktu działania: „Istnieję więc działam, działam więc istnieję”.

Ukierunkowana ludzka aktywność ma znaczenie. Sens swojego działania nadaje sprawca. Można machać ręką. Machając ręką, przepędzamy muchę, pozdrawiamy znajomą osobę, w upalny dzień schładzamy okolicę swojej twarzy, a może naśladujemy ruch wiatru. Cel machania ręką skonkretyzuje rodzaj machania ręką; jakkolwiek machanie jest do siebie bardzo podobne, to jednak cel dyskretnie zmieni sposób machania i nada ostateczny sens. Uświadomienie celu pozwoli zaplanować konkretny ruch w tym jednym, ściśle określonym, zamierzonym celu.

Równowaga emocjonalna pozytywnie wpływa na skupienie uwagi podczas działania. Ciało migdałowate odpowiada za emocje. Za jego sprawą odczuwamy: radość, smutek, odrazę, strach, złość i zaskoczenie. Emocje są klasą procesów regulujących nasze zachowanie. Emocjom towarzyszy określony wyraz twarzy. Niezależnie od miejsca urodzenia radość i smutek wygląda tak samo. Reakcje dzieci głuchych i niewidomych (P. Ekman i W. Friesen) są takie same, jak widzących i słyszących rówieśników.

            Zabawy sprzyjają tworzeniu się schematu swojego ciała. Prawidłowy schemat ciała warunkuje prawidłowy rozwój motoryczny człowieka, bo powstaje w umyśle dziecka jako reprezentacja właściwości przestrzennych ciała. Fizyczność swojego ciała tworzy się spontanicznie podczas celowej aktywności ruchowej. Zaburzenia schematu ciała są ważnym elementem w rozwoju człowieka. Tworzenie schematu ciała jest aktywnym procesem opartym na łączeniu informacji płynących z nakierowanych na cel czynności motorycznych. Neuronalna reprezentacja schematu ciała jest podstawowym zagadnieniem w tworzeniu obrazu swojego ciała. Zaburzenia w tworzeniu schematu ciała obserwuje się w zaburzeniach ośrodkowego układu nerwowego. Rozwój poznawczy podporządkowany jest sprawności manualnej dłoni. Pojawianie się zróżnicowanych chwytów dłoni nie jest czymś, co pojawia się „samo”. Nim palce dłoni zaczną precyzyjnie utrzymywać przedmiot w dłoni, muszą się zginać i prostować, a kciuk staje się przeciwstawny i obejmuje całą piąstkę, a każdy palec może dotykać kciuka.

            Dziecko uczy się dotykać swojego ciała i potrafi odróżnić dotyk swój od dotyku innych osób, a także dotykanie innych osób odróżnia od dotykania siebie. Dziecko musi nauczyć się dotykać przedmiotów i zdecydować, które przedmioty są godne dotykania, a które nadają się do włożenia do buzi w celu głębszego poznania. Trzymanie przedmiotów i wkładanie ich do ust staje się zamierzonym działaniem. Dziecko nie tylko poznaje przedmiot, ale stara się zapamiętać pierwszorzędowe cechy poznawanego przedmiotu. Najpierw dziecko wkłada swoją piąstkę do buzi i dzięki temu potrafi rozróżnić przedmioty od swojej piąstki. Takie działanie przygotowuje dziecko do wkładania pokarmu do ust. Rozróżnianie rzeczy do jedzenia i rzeczy niejadalnych w kontekście rozwoju jest sprawą kluczową. Cóż by się stało, gdyby dziecko zjadało wszystko to, co udało się włożyć do ust? Małe, niewidome dzieci muszą być szczególnie ostrożne, by niebezpieczne rzeczy nie dostały się do ich ust. Niewidome dzieci korzystają uważnie z węchu, smaku i słuchu, aby zapamiętać różnorodność trzymanych przedmiotów.

            Dziecko musi zacząć odróżniać przedmioty dające się utrzymać w dłoni od tych, które wypadają z dłoni; przedmioty mogą być godne uwagi lub niewarte dziecięcego zainteresowania. Dzieci mają swój system wartościowania trzymanych obiektów. Przedmiotom godnym uwagi warto się przyjrzeć bliżej, usłyszeć ich nazwę i dowiedzieć się, czemu służą. Można nimi manipulować... Dzieci bawiąc się swoimi kończynami, obserwują ich ruch; łączą dłonie pod kontrolą wzroku, łapią swoje stopy i wkładają je do buzi itp. Od kiedy dziecko potrafi połączyć swoje dłonie pod kontrolą wzroku (dzieci niewidome łączą swoje dłonie, angażując uwagę, skupiają się na wykonaniu tego konkretnego ruchu) w centrum swojego ciała, w środku, to stają się SPRAWCĄ. Sprawca to ktoś, kto wykonuje ruch w określonym przez siebie celu. Jeśli zamierzam dotknąć palca wskazującego, to kieruję dłoń w tym kierunku, a jeśli zamierzam włożyć piąstkę do buzi, to muszę zdecydować, czy włożę piąstkę prawą czy lewą. Wiele problemów życiowych zaczyna się od właściwej decyzji.

            Dzieci niewidome łączą swoje dłonie w osi swojego ciała na przełomie trzeciego i czwartego miesiąca swojego życia. Wykonują ten konkretny ruch z ogromnym zaangażowaniem uwagi. Zbliżanie dłoni bez kontroli wzroku jest nie tylko możliwe, ale staje się niezwykle rozwijającą zabawą. Identyfikacja napotykanych palców dłoni jest widoczna w reakcjach mimicznych dzieci niewidomych. Chwytanie stóp i wkładanie ich do buzi jest etapem kończącym tworzenie schematu ciała. Łapanie swoich stóp daje dzieciom wiele radości, a zmysł czucia jest bardziej pomocny niż wzrok. Dzieci niewidome tworzą schemat swojego ciała w identyczny sposób, jak ich widzący rówieśnicy i obserwuje się tożsamy sposób postępowania.

            Od trzeciego miesiąca życia (gdy dziecko potrafi utrzymać przedmiot – grzechotkę) aktywność dziecka jest nakierowana na poszukiwanie przedmiotów, które można umieścić w dziecięcej dłoni. Cokolwiek zmieści się w dziecięcej dłoni, staje się zabawką. Zabawka to przedmiot, którym można się bawić. Mimo że dorośli podsuwają różne przedmioty służące do zabawy, to i tak dziecko wybiera sobie taki przedmiot, który z punktu widzenia dziecka jest cenny. Czasem jest to smoczek, czasem grzechotka, czasem gumowa piszczałka a czasem pieluszka. Zdarza się, iż zabawką staje się kamień, szyszka, kasztan, liść, jarzębina czy gałązka. Wybór zależy i od stanu emocjonalnego, i od indywidualnych potrzeb, i od pory roku, i od miejsca działania, i od poziomu rozwoju poznawczego dziecka.

            Zabawka w życiu dziecka jest czymś niezwykłym i niezwykle potrzebnym. Jeśli w otoczeniu dziecka nie ma zabawek, to dzieci samodzielnie tworzą zabawki, które zaspokajają ich osobiste potrzeby. Zabawki są stworzone z tego, co jest blisko dziecka. Makówka spełni rolę grzechotki, a garść trawy i słomy może być lalką. Drewniane wozy powstaną z rozrzuconych patyków, a szyszkowe ludziki popędzą wozami w dal. Czasem kawałek drewna jest „panem drewienką”, a kamyk amuletem szczęścia i czarodziejskim kamieniem, spełniającym fantazje dziecięce. Małym dzieciom pieluszka służy za „usypiaczkę” i „utulaczkę” i jest powierniczką dziecięcych kłopotów i trosk. M. Montessori pracowała jako lekarka w szpitalu. Obserwowała bardzo biedne i chore dzieci, które przebywały w szpitalu. Nawet bardzo chore dzieci robiły sobie zabawki z chleba. Chleb dla biednych dzieci był najwyższym dobrem. Dzieci wykonywały zabawki z najcenniejszego tworzywa po to, by „chlebowym” ludzikom powierzyć dziecięcy lęk i przetrwać trudne chwile, a dziecięca wyobraźnia sprawiała, że dzieci miały przy sobie bliskiego przyjaciela; czuły się z nim bezpieczne i szczęśliwe.

            Dziecięcy układ nerwowy jest żądny wrażeń. Receptory układu nerwowego są umieszczone w całym organizmie, a zbieranie wrażeń z otaczającego świata jest głównym zadaniem układu nerwowego. Manipulowanie przedmiotami nie pojawia się nagle i wymaga od dziecka zarówno sporej liczby różnorodnej aktywności, jak i zaangażowania we własne działanie; zapamiętanie cech przedmiotu jest skutkiem indywidualnego, spontanicznego procesu poznawczego. Ciekawskie dziecko trzyma różne przedmioty, aby nauczyć się nie tylko ich nazw i właściwości; dziecko uczy się też czemu przedmioty służą. Gdy dziecko trzyma w ręku młotek, dowiaduje się, że młotek jest ciężki i trzeba go trzymać oburącz, żeby nie wypadł z ręki. Piłkę należy trzymać oburącz, bo jest okrągła i jedna ręka piłki nie obejmie. Nim dziecko nauczy się, że młotek to narzędzie do wbijania gwoździ, to narobi nim sporo hałasu. Nim dziecko nauczy się, że szklanka, to przedmiot, z którego się pije różne płyny, sporo szklanek zbije się „samo” zupełnie nieoczekiwanie.

            Zabawy z chusteczką uczą przede wszystkim sekwencji działania i zaplanowania swojego działania do perspektywicznego celu. Werbalizacja działania wpływa na tempo działania i lepsze rozumienie swojego działania. Rytmizacja działania wpływa na pamięć i płynność ruchu. Tworzenie własnych duszków, zajączków i myszek pobudza wyobraźnię. Fakt, że tworzone przedmioty nie są identyczne z gąską czy zającem ułatwia tworzenie abstrakcyjnego obrazu przedmiotu. Trzymanie myszy lub węża pozwala dzieciom na oswojenie niemiłych emocji strachu i wstrętu. Zabawy z chusteczką angażują obustronną aktywność dłoni; „znaczna część kory ruchowej jest za to poświęcona twarzy lub dłoniom, których ruchami trzeba wszechstronnie, subtelnie sterować”(D. Burnett „Gupi muzg”). Dzieci niewidome bawiąc się chusteczką, mogą lepiej przygotować się zarówno do szkoły, jak i dorosłego, zawodowego życia. Zabawy z chusteczką są szczególną formą zabawy z dzieckiem niewidomym. Podczas zabaw z chusteczką tworzy się wspólne terytorium działania i wspólne więzi emocjonalne. Czyż można nie podziwiać chusteczkowego duszka? Każdego rozbawi kręcący się „wąż tak wciąż i wciąż”. A większość ludzi ma doświadczenie w rozmowach „gę, gę, gę”. Gdy dzieci tworzą z jednej chusteczki i dom, i zająca, i lody, to z całą pewnością stworzą z niczego coś realnego.

Zabawa z własnym dzieckiem jest najlepszą życiową inwestycją. Korzysta w równym stopniu rodzic i dziecko. Wspólne zabawy z dzieckiem budują emocjonalną więź, która jest fundamentem rozwoju dziecka i poczuciem dobrze spełnianego obowiązku przez rodzica. Gdy rodzic bawi się ze swoim dzieckiem, lepiej rozumie jego problemy i natychmiast może pomóc w ich rozwiązaniu. Beztroskie chwile wspólnych zabaw są szansą na szacunek dla umiejętności rodzica i troską dla pojawiających się nowych umiejętności dziecka bez presji, a towarzyszący im uśmiech pozwoli na trwałe zapamiętanie tego, czego się mimowolnie dziecko nauczyło. Poczucie własnej wartości pojawia się wraz z nowymi, samodzielnie wykonanymi zadaniami. Cierpliwość, która towarzyszy zabawie jest bezcenna. We wspólnej, radosnej zabawie z ukochanym dzieckiem i rodzicem/opiekunem pojawia się motywacja „też chcę zrobić myszkę z chusteczki”. Dzieci uczą się z werwą i ochotą, a dorośli nie ponosząc żadnych finansowych kosztów, mogą spełnić każde dziecięce marzenie. Przecież zrobienie z chusteczki tego, o co poprosi dziecko trudne nie jest. Wystarczy chusteczka i odrobina wyobraźni, a motylki, kwiatki, indyki, świnki, żabki, samoloty, samochody a nawet smartfony pojawią się na pewno. Obie strony będą pękać ze śmiechu. Czyż może być milsze wspomnienie dzieciństwa niż wspólne wymyślanie zabawki z chusteczki, sznurka, papieru, kasztanów, żołędzi, muszelek czy kamieni?

Najskuteczniejszą formą nauczania są historyjki. Świetnie wpływają bowiem na pamięć, wyobraźnię, myślenie przyczynowo skutkowe i pozytywnie wpływają na motywację do uczenia się. Jeśli do tego dołączymy werbalizację połączoną z sekwencyjną aktywnością dłoni, to nic już nie powstrzyma życiowych sukcesów bawiących się dzieci, a rodzice będą się cieszyć jak dzieci.

            „Zabawa nadaje nową formę dziecięcym pragnieniom, czyli uczy dziecko pragnąć, odnosząc te pragnienia do fikcyjnego „ja” – do roli w zabawie i do jej reguł. W zabawie dziecko dosięga swoich najwyższych możliwości; tych, które już jutro staną się dla niego normalnym poziomem działania, jego moralnością”, pisał Lew Wygotski.

 

Literatura uzupełniająca:

1. B. Bergen, Latające świnie. Jak mózg tworzy znaczenie?, Copernicus Centre Press, Kraków 2017

2. D. Burnett, Gupi muzg, Wydawnictwo JK, Łódź 2016

3. D. Chancellor, B. Avison, Ciekawe dlaczego widzimy, słyszymy, czujemy?, Wydawnictwo Olesiejuk, Ożarów Mazowiecki 2017

4. J. Cieślikowski, Wielka zabawa, Ossolineum, Wrocław 1967

5. A. M. Dolman, Słownik psychologii, PWN, Warszawa 2009

6. R. Dunbar, Pchły, plotki a ewolucja człowieka (dlaczego człowiek zaczął mówić?), Copernicus Centre Press, Kraków 2017

7. A. Fernandes, E. Goldberg, P. Michelon, Fitness mózgu, PWN, Warszawa 2017

8. A.M. Florek, Komunikacja, przebieg, prawidłowości rozwoju, „Nasze Dzieci” 1/2017, PZN, Warszawa 2017

9. S. Freiberg, Rozwój i wychowanie niewidomego dziecka w wieku żłobkowym i przedszkolnym, „Materiały Tyflologiczne” nr 5/1985, PZN, Warszawa 1985

10. E. Franus, Rozwój niemowlęcia, Nasza Księgarnia, Warszawa 1984

11. E. Franus, Rozwój dziecka w wieku przedszkolnym, Nasza Księgarnia, Warszawa 1975

12. E. Goldberg, Jak mózg rośnie w siłę?, PWN, Warszawa 2015

13. J. Liedloff, W głębi kontinuum, Mamania, Kraków 2010

14. B. Miles, Znaczenie rąk dla osoby głuchoniewidomej, „Rewalidacja” 2(4) 98, 1(5) 99, Warszawa 1998,1999

15. K. Nordengen, Mózg rządzi, Marginesy, Warszawa 2018

16. W. Masi, Zabawy z małym dzieckiem, Wydawnictwo Jedność, Kielce 2013

17. J. Piaget, Narodziny inteligencji u dziecka, PWN, Warszawa 1966

18. J. Wetulani, M. Mazurek, M. Wierzchowski, Sen Alicji, czyli jak działa mózg, Wydawnictwo, WAM, Kraków 2017

19. L. Wygotski, Wybrane prace psychologiczne; dzieciństwo i dorastanie, Zysk i S-ka, Poznań 2002

20. M. Żebrowska, Psychologia rozwojowa dzieci i młodzieży, PWN, Warszawa 1976

 

Po drugiej stronie przedmiotu

Przemysław Barszcz

leśnik, prezes Polskiej Fundacji Przyrodniczo-Leśniczej w Krakowie

 

            Design, czyli forma nadawana przedmiotom przez projektantów, jest tematem głośnej wystawy „Z drugiej strony rzeczy. Polski design po 1989 roku” w Muzeum Narodowym w Krakowie. Wystawa jest interesująca z kilku powodów. Po pierwsze pośród innych eksponatów prezentuje zbiór rzeczy zaprojektowanych specjalnie dla osób niewidomych; nie jest duży, ale wart omówienia. Po drugie z bardzo wielu obiektów można skorzystać z ominięciem zmysłu wzroku: dotknąć, usiąść, podnieść itp. W końcu uświadamia ważny fakt, interesujący dla rodziców i opiekunów dzieci niewidomych i słabowidzących: sporo przedmiotów codziennego użytku jest małymi dziełami sztuki, są one na wyciągnięcie ręki i czekają, aby ich forma została wyjaśniona niewidomemu dziecku, czekają, aby zainteresować je sobą, aby dostrzec ich kształt, rozmiar, materiał z jakiego są wykonane oraz całą opowieść z tym związaną.  

            Dział wystawy przeznaczony obiektom zaprojektowanym z myślą m.in. o osobach niewidomych zatytułowano „Potrzeby innych”. W opisie można przeczytać, że: „Poza modelem wiążącym wzornictwo z wyrobami rynkowymi coraz bardziej widoczny jest nurt działania teoretyków i praktyków domagających się włączenia projektowania do działań prospołecznych. Na gruncie praktycznym ruch ten inicjowany jest przez grupy działaczy skupionych wokół fundacji, stowarzyszeń czy spółdzielni, dopraszające projektantów do rozwiązywania konkretnych problemów. Również przemysł, choć jeszcze na małą skalę, wprowadza na rynek produkty uwzględniające specyfikę i potrzeby innych konsumentów, jak niepełnosprawni (...)”.

            Przedmioty pokazane w omawianym dziale wystawy nie wyczerpują całości zagadnień związanych z projektowaniem dla niewidomych. Można domyślić się, że w zamierzeniu twórców wystawy mają zachęcić do dalszych poszukiwań, zakomunikować zjawisko. Jako pierwsza prezentowana jest wykonana z drewna gra typu „memory”. Zabawki rehabilitacyjne są oczywistym elementem pracy z dzieckiem niewidomym. Czy jednak uświadamiamy sobie, że za ich formę odpowiada sztab ludzi? Że to, jak wyglądają, jak się nimi posługuje oraz to, że są wygodne, jest wynikiem badań, dociekań i starań zarówno projektanta, jak i wykonawcy? Tę właśnie myśl twórcy wystawy zilustrowali poprzez eksponowanie gry o nazwie „Memofaktury”. Jej projektantem jest Magdalena Jurek, której studio („Pani Jurek”) odpowiada również za wykonanie projektu. Zabawka to drewniane krążki, których powierzchnie pokryte są zróżnicowanymi fakturami (stąd nazwa). Gra polega na tym, aby zapamiętywać położenie krążków, a następnie dobierać je w identyczne pary. Projektanci pracując nad formą tej zabawki, inspirowali się pomocami dydaktycznymi, które rodzice spontanicznie tworzą, organizując zabawy dla niewidomych dzieci.  

            W ten sposób powstał cały cykl wysmakowanych i dopracowanych pomocy dydaktycznych, w których funkcjonalność idzie w parze z estetyką, a obie te kategorie dostępne są do eksplorowania przez dzieci: planszowe „Taktyle” z pionkami pokrytymi włosiem; fascynująca nie tylko dzieci niewidome zabawka świetlna „Widnokrąg” czy strategiczna, drewniana gra „Husaria”.

            Tuż obok „Memofaktury” na wystawie designu prezentowany jest biały kubek. Autorka projektu nazwanego „Tilt” Anna Christoffersson swoim pomysłem zadbała o komfort osób niewidomych przy napełnianiu kubka. Napój nie przeleje się, gdyż porcelanowe, wyjątkowo ładne naczynie, ma tak wyprofilowane dno, że kiedy poziom wody dobiega do górnej krawędzi, kubek zmienia pozycję i stuknięciem o blat informuje, że jest pełny. Projekt wyszedł z fazy konceptu i za sprawą szwedzkiej firmy ceramicznej trafił do produkcji, ułatwiając życie niewidomym Skandynawom. [fot. 3.]

Każdą rzecz trzeba wymyślić, zaprojektować, a wcześniej zdefiniować potrzebę. Projekty będące nie tylko czystą formą, ale i posiadające praktyczną funkcję, są najbardziej wymagające. Kubek „Tilt” przywodzi na myśl inne wyzwania, z jakimi mierzą się niewidomi, a na przeciw którym próbują wychodzić pomysły designerów. Jednym z takich wyzwań jest z pewnością zapanowanie nad psem przewodnikiem (aktualnie jest to pies asystujący). Projekt nowatorskiej uprzęży zaproponowała w 2017 roku polska projektantka Paulina Morawa w ramach pracy dyplomowej na krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Każdy kto miał kontakt z psem przewodnikiem, wie, ile problemów mogą stwarzać psie uprzęże. Designerka, już na etapie projektowania, zaprosiła do współpracy osoby z dysfunkcją wzroku. Uprząż z jednej strony jest maksymalnie uproszczona, z drugiej genialnie dopracowuje współpracę psa z człowiekiem: uchwyt zbiera informacje generowane przez ciało poruszającego się zwierzęcia i przekazuje wprost do dłoni niewidomego. Ruch łopatek psa przewodnika omijającego przeszkodę – dzięki dobremu projektowi – jest przez człowieka momentalnie wychwytywany.

            Wyzwaniem jest też zadbanie o pokój niewidomego dziecka, tak aby był bezpieczny i jednocześnie stymulował zmysły. Także tu odpowiedź przyszła od projektów. Nagradzana seria pięknych mebli dla dzieci „Tatto” projektu Katarzyny Kozłowskiej, choć nie jest prezentowana na omawianej wystawie, spokojnie mogłaby być ozdobą niejednej ekspozycji muzealnej na świecie prezentującej dobry design. Meble przeznaczone są dla niewidomych dzieci, łączą w sobie kilka elementów, które sprawiają, że z punktu widzenia tyflopedagogiki, ergonomii i estetyki godne są pochwały. Fronty szafek są przestrzenne, przedstawiają nastroszone jeże, uśmiechnięte misie, strzeliste wieże starego miasta itp. Posiadają duże, łatwe do odczytania napisy w brajlu. Kontrastowość elementów zdobniczych to zdecydowany atut, jeżeli weźmie się pod uwagę fakt, że meble te przeznaczone są do użytkowania także przez dzieci słabowidzące.

            Wystawę z Muzeum Narodowego w Krakowie, a w zasadzie jej fragment poświęcony wzornictwu przemysłowemu dla niewidomych, dopełnia prezentacja projektu aplikacji umożliwiającej osobom zarówno niewidomym, jak i niesłyszącym poznanie wybranych dzieł sztuki. „OpenArt” to prototypowe rozwiązanie autorstwa Marcina Wichrowskiego wdrażane w trzech polskich muzeach. Opisy eksponatów mają formę udźwiękowionych filmików z napisami. Ten fragment wystawy pokazuje, że design to nie tylko przedmioty, to także aplikacje, programy, layout, komunikacja wizualna, które trzeba dla niewidomych przetransformować w innego typu przekaz, tak aby mogły stanowić faktyczne ułatwienie życia. Bez pracy zawodowych designerów działania takie byłyby błądzeniem we mgle. Dlatego właśnie warszawskie Lotnisko Chopina postawiło na współpracę ze specjalistami i wyposażyło halę odlotów i przylotów oraz przystanki komunikacji miejskiej w terminale tyflograficzne, służące niewidomym jako plany lotniska. Na uwagę zasługuje materiał, z jakiego wykonano te urządzenia. Są to przezroczyste, miłe w dotyku, rzadko stosowane żywice, ukształtowane na kolorowym poddruku, tak aby czytelne były również dla osób słabowidzących.

            Wymienione powyżej przykłady to elementy designu zaangażowanego społecznie, ułatwiającego życie niewidomym. Warto jednak pamiętać i zwracać na to uwagę dziecka, że wokół nas zaprojektowane zostało wszystko. Krzesło, odkurzacz, tornister, dywan, nóż i łyżka a nawet autobus miejski. Spróbujmy prześledzić wraz z dzieckiem starania projektanta, omówmy funkcję przedmiotu i materiały, z jakich został wykonany, spójrzmy na inne rozwiązania takiego samego typu obiektu i zachęćmy dziecko, aby samo stało się projektantem. Wykonanie „pracy dyplomowej” w postaci, np. kompletu sztućców z kartonu może być miłą zabawą, początkiem przygody z designem a także momentem dostrzeżenia drugiej strony przedmiotu.

 

Wczesna interwencja w USA

Marta Łuczków

tyflopedagog

Podczas wizyty w Perkins School for the Blind (Szkole dla Dzieci Niewidomych w USA) miałam okazję uczestniczyć w zajęciach realizowanych z dziećmi z dysfunkcjami wzroku w różnym wieku. Pierwszym miejscem, do którego trafiam, był dział wczesnej interwencji, którego struktura organizowania zajęć miała bardzo ciekawą formę. Program oferowany przez szkołę obejmował wsparcie edukacyjne oraz pomoc rodzinom i opiekunom dzieci niewidomych, słabowidzących i głuchoniewidomych od najwcześniejszych lat ich rozwoju. Przed przyjęciem do oddziału zespół specjalistów w pierwszej kolejności zapoznawał się z dokumentacją medyczną przyszłych podopiecznych, następnie przeprowadzany był szczegółowy wywiad, który określał, z jakimi problemami borykają się rodzice. W sposób klarowny wyznaczał on także mocne i słabe strony każdego dziecka. Kolejnym etapem była obserwacja malucha podczas zajęć, w trakcie których proponowane mu były spontaniczne i ukierunkowane aktywności uzupełniające wcześniej zebrane informacje. Dopiero z tak gruntowną wiedzą specjaliści formułowali program rozwijający, ukierunkowany na indywidualne potrzeby każdego wychowanka.

Praca z dziećmi ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi w Perkinsie odbywa się na terenie campusu, podczas wizyt domowych oraz w pomieszczeniach dostosowanych do potrzeb osób z dysfunkcjami wzroku.

Spotkania w grupie rówieśniczej/ prelekcje dla rodziców

Sesje w grupie realizowane były przez wolontariuszy, którzy pod nadzorem nauczyciela organizowali spotkania tematyczne. Otoczenie w sali i pomoce, na których pracowali, zmieniały się w zależności od pory roku oraz świąt im towarzyszących. Każda sesja miała także stały harmonogram, w którego skład wchodziły: powitanie w formie muzykoterapii, czas na zabawę , posiłek, czynności z zakresu samoobsługi oraz pożegnanie. Istotnym jest fakt, że powitanie z każdym z uczestników było zindywidualizowane pomimo realizowania zajęć grupowych, a wspólne śpiewanie piosenek bazowało na nauce alfabetu i utrwalaniu gestów języka migowego. Każdemu dziecku pokazywane było również lustro, którego zadaniem było ułatwienie identyfikowania własnego wizerunku.

W tym samym czasie drugi nauczyciel przeprowadzał zamknięte konsultacje z rodzicami, które przybierały różne formy. Przyjęło się, że spotkania te miały postać szkoleniową, jeśli jednak okazywało się, że grupa spontanicznie wyrażała potrzebę rozmowy na inny niż zaplanowany temat, prowadzący dostosowywał się do ich potrzeb. Czas, który rodzice spędzali ze sobą bez dzieci, był nie tylko doskonałą formą szkoleniową, ale przede wszystkim stwarzał możliwość wymiany doświadczeń, dawał olbrzymie wsparcie psychologiczne oraz budował poczucie, że nie są sami ze swoimi problemami. To właśnie ten rodzaj spotkań i współpracy dawał im nadzieję i siłę, aby walczyć o marzenia swoje i ich dzieci.

Wizyty domowe

W ramach uzupełnienia oddziaływań w grupie rówieśniczej tyflopedagodzy, rehabilitanci ruchu i logopedzi realizowali założone cele z najmniejszymi podopiecznymi podczas tzw. wizyt domowych. Była to doskonała okazja do tego, aby poznać środowisko dzieci, wprowadzić konieczną modyfikację otoczenia oraz indywidualnie porozmawiać z każdym z rodziców. Czas trwania zajęć wynosił 60 minut, a częstotliwość była uzależniona od rodzaju niepełnosprawności dziecka i potrzeb z niej wynikających. Dzięki wizytom domowym specjaliści zyskali możliwość współpracy nie tylko z rodzicami, ale także z dziadkami i opiekunami maluchów. W opinii terapeutów, tylko takie rozwiązanie dawało szanse na to, aby rehabilitować dzieci w sposób systematyczny i ujednolicony.

 

Uczniowie ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi

Krzysztof Wiśniewski

prawnik w Instytucie Tyflologicznym Polskiego Związku Niewidomych, Centrum Rehabilitacji w Warszawie

Ogromny postęp technologiczny i rozwój cywilizacyjny ostatnich kilku dziesięcioleci, zmiana stylu życia i pracy oraz narastające problemy w budowaniu stabilnych i bezpiecznych więzi rodzinnych powodują, że wspieranie dziecka, jego rodziców oraz nauczycieli i wychowawców, którzy towarzyszą mu w rozwoju, nabiera szczególnego znaczenia. Dane zbierane przez System Informacji Oświatowej wskazują na tendencję wzrostową liczby uczniów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi. Opublikowane przez GUS w Krakowie w 2011 roku studium statystyczne pod tytułem „Zdrowie dzieci

i młodzieży w Polsce w 2009 roku” potwierdza, iż widoczna jest tendencja wzrostowa występowania chorób i zaburzeń psychicznych wśród dzieci i młodzieży.

Liczba dzieci i młodzieży obejmowanych w systemie oświaty pomocą psychologiczno-pedagogiczną rokrocznie rośnie. W 2012 roku różnymi formami tej pomocy objętych było 25 proc. wszystkich uczniów, w 2013 roku – 27 proc. uczniów, a w ostatnich trzech latach pomocą objęto ok. 30 proc. uczniów.

W porównaniu do lat ubiegłych systematycznie wzrasta również liczba uczniów objętych kształceniem specjalnym. W roku szkolnym

2012/2013 – 14 020 dzieci przedszkolnych wymagało specjalnej organizacji nauki i metod pracy, natomiast w niedawno zakończonym roku szkolnym liczba ta osiągnęła 31 708 dzieci. Podobna sytuacja dotyczy uczniów szkół podstawowych, gdzie z poziomu 59 109 uczniów posiadających orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego w roku 2012/2013, liczba uczniów objętych kształceniem specjalnym w minionym roku szkolnym wzrosła do 147 344 osób.

            Aktem prawnym, który wychodzi na przeciw opisanym zjawiskom, jest Rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej z 3.08.2018 roku w sprawie wykazu zajęć prowadzonych bezpośrednio z uczniami lub wychowankami albo na ich rzecz przez nauczycieli poradni psychologiczno-pedagogicznych oraz innych specjalistów: pedagogów, psychologów, logopedów, terapeutów pedagogicznych i doradców zawodowych (Dz.U. z 2018 roku, poz. 6101).

W omawianym rozporządzeniu określono wykaz zajęć prowadzonych bezpośrednio z uczniami lub wychowankami albo na ich rzecz przez nauczycieli poradni psychologiczno-pedagogicznych, oraz pedagogów, psychologów, logopedów, terapeutów pedagogicznych i doradców zawodowych, zatrudnionych w przedszkolach, szkołach i placówkach, w wymiarze 22 godzin tygodniowo.

Do tej pory brakowało aktu prawnego regulującego omawiane zagadnienie.

Zdaniem resortu edukacji wskazanie zadań realizowanych w ramach tygodniowego obowiązkowego wymiaru godzin zajęć zagwarantuje, że we wszystkich przedszkolach, szkołach i placówkach w ramach tych godzin nauczyciele-specjaliści będą prowadzili tego samego rodzaju zajęcia.

W chwili obecnej oferta wsparcia świadczona przez poradnie psychologiczno-pedagogiczne jest bardzo zróżnicowana.

Rozporządzenie wskazuje, że nauczyciele poradni psychologiczno-pedagogicznych, w ramach swoich zadań realizują badania i działania diagnostyczne dzieci i młodzieży, udzielają bezpośredniej pomocy psychologiczno-pedagogicznej dzieciom i młodzieży oraz ich rodzicom, prowadzą działania z zakresu profilaktyki uzależnień i innych problemów, a także działania z zakresu ochrony zdrowia psychicznego, uczestniczą w dokonywaniu wielospecjalistycznej oceny poziomu funkcjonowania dzieci

i młodzieży objętych kształceniem specjalnym, udzielają nauczycielom pomocy w rozwiązywaniu problemów dydaktycznych i wychowawczych, a także – w przypadku tych poradni, w których utworzono zespoły wczesnego wspomagania rozwoju dzieci – prowadzą zajęcia w ramach wczesnego wspomagania rozwoju dzieci. Nauczyciele zatrudnieni w poradniach psychologiczno-pedagogicznych prowadzą również zajęcia rewalidacyjno-wychowawcze.

We wspomnianym rozporządzeniu wskazano, że w ramach tygodniowego obowiązkowego wymiaru godzin zajęć dydaktycznych, wychowawczych i opiekuńczych, nauczyciele zatrudnieni na stanowisku: pedagoga, psychologa, logopedy, terapeuty pedagogicznego i doradcy zawodowego, prowadzą badania i działania diagnostyczne w stosunku do dzieci i młodzieży, udzielają pomocy psychologiczno-pedagogicznej w formach odpowiednich do rozpoznanych potrzeb, uczestniczą w dokonywaniu wielospecjalistycznej oceny poziomu funkcjonowania dzieci i młodzieży objętych kształceniem specjalnym oraz prowadzą działania z zakresu profilaktyki uzależnień i innych problemów.

Wśród wykazu wymieniono ponadto zajęcia w ramach wczesnego wspomagania rozwoju dzieci. Zajęcia te realizują nauczyciele wchodzący w skład zespołów wczesnego wspomagania rozwoju dzieci zorganizowanych w przedszkolach i szkołach podstawowych, w tym specjalnych, innych formach wychowania przedszkolnego, specjalnych ośrodkach szkolno-wychowawczych, specjalnych ośrodkach wychowawczych oraz ośrodkach rewalidacyjno-wychowawczych, jeśli w danej jednostce systemu oświaty taki zespół został utworzony.

W odniesieniu do wskazanych nauczycieli uwzględniono również realizację zajęć i specjalnych działań opiekuńczo-wychowawczych realizowanych w przedszkolach i szkołach specjalnych zorganizowanych w podmiotach leczniczych i jednostkach pomocy społecznej.

W przypadku nauczycieli: pedagogów, psychologów, logopedów, terapeutów pedagogicznych i doradców zawodowych, zatrudnionych w młodzieżowych ośrodkach wychowawczych, młodzieżowych ośrodkach socjoterapii, specjalnych ośrodkach wychowawczych, specjalnych ośrodkach szkolno-wychowawczych oraz ośrodkach rewalidacyjno-wychowawczych wskazano, że prowadzą oni także zajęcia z wychowankami, które są zapewniane przez wyżej wymienione ośrodki.

Zadania, które nie zostały wymienione w rozporządzeniu, mają być świadczone w ramach pozostałego wymiaru czasu pracy nauczycieli zatrudnionych w poradniach psychologiczno-pedagogicznych oraz nauczycieli: pedagogów, psychologów, logopedów, terapeutów pedagogicznych i doradców zawodowych zatrudnionych w placówkach oświatowych.

Wydaje się, że wprowadzenie przytoczonego katalogu zadań realizowanych w ramach tygodniowego obowiązkowego wymiaru godzin zajęć dydaktycznych, wychowawczych i opiekuńczych, prowadzonych bezpośrednio z uczniami lub wychowankami albo na ich rzecz, powinno mieć istotny wpływ na zwiększenie dostępu dzieci i młodzieży do wysokiej, jakości pomocy psychologiczno-pedagogicznej, która udzielana jest w placówkach oświatowych.

 

KOLONIE NA MEDAL!

siostra Irmina

Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy dla Dzieci Niewidomych i Słabowidzących im. św. Tereski w Rabce

W dniach 5–18 lipca 2018 roku w Rabce-Zdroju w Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym dla Dzieci Niewidomych i Słabowidzących im. św. Tereski odbyły się kolonie dla dzieci niewidomych i słabowidzących z całej POLSKI zorganizowane przez POLSKI ZWIĄZEK NIEWIDOMYCH Instytut Tyflologiczny w Warszawie we współpracy z TOWARZYSTWEM OPIEKI NAD OCIEMNIAŁYMI w LASKACH pod Warszawą.

                        W dniu rozpoczęcia kolonii 5 lipca zapowiadał się ciekawy czas wspólnego wakacyjnego wypoczynku. Większość dzieci z grupy kolonijnej przebywała w naszym Ośrodku w Rabce na koloniach w 2015 roku. Cudownie było spotkać starych znajomych, trochę doroślejszych, ale równie wspaniałych jak przed trzema laty! Nie musieliśmy się specjalnie integrować i od razu rzuciliśmy się w wir rabczańskiego życia kulturalnego. A był to czas ogólnopolskiej imprezy: RABKA FESTIWAL 2018! Korzystaliśmy z radością z oferowanych nam dóbr kultury. Uczestniczyliśmy w kinie Śnieżka w spotkaniu „O rety! Przyroda polska” z panem Tomaszem Samojlikiem naukowcem, który został „komiksiarzem”. Zachwycaliśmy się cudownymi czworonogami w GOPR podczas prezentacji książki Barbary Gawryluk pt. Psy na medal. Szukaliśmy wraz z panem Piotrem Koleckim „…dźwięków do gorczańskich opowieści”. A wieczorem podczas czytania na dobranoc mogliśmy posłuchać w Altanie „Pod „Grzybkiem” Babcochy czytanej przez Annę Seniuk. Oklaskami nagradzaliśmy zespół „Majeranki” występujący podczas Koncertu Finałowego RABKA FESTIWAL 2018. Byliśmy częstymi gośćmi RABCZAŃSKIEGO AMFITEATRU. Podziwialiśmy laureatów Ogólnopolskiego Festiwalu Piosenki Dziecięcej „Skowroneczek” oraz uczestników Ogólnopolskich Obozów Artystycznych podczas koncertu finałowego. Oczywiście nie mogliśmy przegapić okazji spotkania z wyższą formą kultury w Teatrze Rabcio podczas przedstawienia pt. Karius i Baktrius.

 RABKA TO GÓRY! Wspaniałym przeżyciem umożliwiającym nam spotkanie z górską przyrodą była wędrówka Leśną Ścieżką Edukacyjną na górę Krzywoń, po której oprowadzała nas pani z Nadleśnictwa Rabka-Zdrój. Rabka to także folklor gór, które przybliżyło nam spotkacie w Muzeum Górali i Zbójników w Galerii Rzemiosła Artystycznego. Spotkanie było poprzedzone wieczorkiem czytelniczym z Legendami góralskimi K. Przerwy-Tetmajera, W. Orkana i Zachary-Wnękowej, które odbyło się podczas ogniska połączonego z pieczeniem kiełbasek i śpiewem piosenek, nie tylko góralskich. Góry to oczywiście spacery i wędrówki po okolicznych terenach, a na najwytrwalszych czekała Maciejowa! Tak nam się te górskie wędrówki spodobały, że w przeddzień wyjazdu pojechaliśmy odwiedzić ukochane Tatry i przejść się piękną Doliną Strążyską w kierunku wodospadu Siklawa, potem spacer w Zakopanem słynnymi Krupówkami.

WAKACJE TO OCZYWIŚCIE ZABAWA! A cóż jest wspanialszego niż gokardy, park linowy, dla odważnych skok na bandżi i oczywiście „Rabkoland”! Cały dzień szaleństwa w parku rozrywki tak nas rozochocił, że rozszerzyliśmy wycieczkę do Wadowic o wizytę w Zatorlandzie z całym bogactwem atrakcji i rozrywek: „Park dinozaurów”, „Park mitologii” i oczywiście „Park rozrywki”. W Wadowicach zobaczyliśmy dom Karola Wojtyły, modliliśmy w kościele parafialnym się przy chrzcielnicy, w której był chrzczony przyszły papież Jan Paweł II i oczywiście delektowaliśmy się wadowickimi kremówkami! Odwiedziliśmy też Jana Pawła II z rabczańskiego pomnika w Parku Zdrojowym, który przypomniał nam abyśmy „nie zapomnieli” o tych gorczańskich szlakach, które on przemierzał. Profilaktycznie złożyliśmy też odwiedziny świętemu Mikołajowi, licząc na jego rewizytę w okolicach Świąt Bożego Narodzenia.

Nie zabrakło oczywiście w czasie naszego wypoczynku tras kulinarno-gastronomicznych  szlakiem rabczańskich cukierni, kawiarni, pizzerii i innych kulinarnych atrakcji typu: lody, frytki, gofry itp. Gdy dołączyliśmy punkty sprzedaży z pamiątkami… niewiele zostało w naszych portfelach… (debet!).

Duuuużo się działo! Ale najciekawsze było to, co tworzyliśmy wspólnie na terenie naszego Ośrodka, wspólna zabawa i zajęcia z orientacji przestrzennej, muzyczne, kulinarne, np. pieczenie gofrów. Wspaniale integrowaliśmy się w czasie wolnym podczas zabaw na naszym placu zabaw, korzystając z huśtawek, zjeżdżalni, trampoliny, jeżdżąc na rowerach, czy też kąpiąc się w naszym basenie! A najfajniej było wtedy, gdy po ciszy przegadaliśmy pół nocy, albo podczas dyskoteki, albo podczas spacerów alejkami z kimś kogo można nazwać… Przyjacielem? Ale to już koniec. Jeszcze spotkanie z rówieśnikami z grupy Kolpinga z Gdańska, w ramach którego zorganizowaliśmy TURNIEJ SPORTOWO-REKREACYJNY. Jeszcze FESTIWAL TALENTÓW pokazujący, że „każdy jest w czymś dobry”, nie ma takich, co „nie umieją, nie potrafią, im nie wychodzi”. Razem odnajdujemy każdy indywidualny talent! I w końcu pakowanie bagaży i zabieranie najpiękniejszych wspomnień z Rabki. Rabka czeka na Was, na waszych Rodziców i Przyjaciół. Zapraszamy do naszego Ośrodka ponownie.

 

Droga do samodzielności

Marta Łuczków

tyflopedagog

Celem końcowych oddziaływań pedagogicznych powinno być przygotowanie podopiecznych do tego, aby zyskali oni maksymalną samodzielność i mogli w pełni uczestniczyć w życiu społecznym.

W polskim systemie kształcenia często dochodzi do sytuacji, gdzie w założeniach edukacyjnych brakuje miejsca i czasu na realizowanie zadań przygotowujących naszych podopiecznych do dorosłego życia. Dlatego w Perkins School for the Blind, oprócz zajęć edukacyjnych realizowanych w przedszkolach i szkołach, prowadzono szereg działań przygotowujących wychowanków do dorosłego i samodzielnego życia. Te założenia realizowano w bardzo szerokim zakresie w internatach. Zamieszkiwali je wychowankowie niewidomi, słabowidzący i głuchoniewidomi od 9. do 21. roku życia, którzy często obarczeni byli dodatkowymi niepełnosprawnościami. Dlatego też pracownicy internatów pozostawali w ścisłej współpracy nie tylko z rodzicami podopiecznych, ale także z administratorami placówki, nauczycielami, terapeutami słuchu i widzenia, logopedami, pielęgniarkami, dietetykami oraz pracownikami działu technologicznego zajmującego się tworzeniem i dostosowywaniem pomocy dla uczniów z dysfunkcjami wzroku. Budynki, w których przebywali uczestnicy w godzinach pozalekcyjnych, znajdowały się na terenie całego campusu i były otwarte całodobowo. Każda z placówek ściśle współpracowała ze sobą, realizując cele, które wyznaczyli nauczyciele i specjaliści pracujący z dziećmi w szkole. Program opierał się na założeniach związanych z usamodzielnieniem podopiecznych i nastawiony był na: doskonalenie umiejętności porozumiewania się z otoczeniem, naukę czynności związanych z życiem codziennym, doskonalenie umiejętności związanych z uczeniem się oraz rozwijanie kompetencji społecznych.

 

Komunikowanie się

Każdy z wychowanków Szkoły dla Dzieci Niewidomych w Watertown miał stworzony i dostosowany do jego indywidualnych możliwości program komunikowania się. Aby zapewnić podopiecznym bycie samodzielnym na miarę ich możliwości, wykorzystywano wszystkie dostępne sposoby, które umożliwiałyby porozumiewanie się ze światem zewnętrznym: od gestów i języka migowego, poprzez stosowanie syntezatorów mowy zainstalowanych w telefonach i tabletach, obiektów, fotografii, obrazków, na mowie werbalnej kończąc.

 

Przykładowy grafik dnia bazujący na obrazkach konturowych, który przedstawia plan dnia: fizjoterapię, terapię słuchu, zajęcia informatyczne, obiad, terapię mowy, terapię ręki i powrót do domu.

 

Wszystkie osoby pracujące z dziećmi głuchoniewidomymi przeszkolone były w zakresie stosowania języka migowego. Wychowankowie używali stworzonego systemu komunikowania się podczas posiłków, zabawy, odrabiania lekcji i wyjść poza campus. Kluczowym dla rozwoju mowy werbalnej i niewerbalnej jest więc fakt, że system komunikowania się stosowany był nie tylko podczas pobytu dziecka w szkole, ale w trakcie wszystkich jego aktywności. Tylko takie rozwiązanie pozwalało podopiecznym podejmować decyzje i tym samym dawało możliwość poczucia się osobą spełnioną, szczęśliwą i samodzielną.

Czynności życia codziennego

Każdy z nas codziennie wykonuje czynności zapewniające nam samodzielność i niezależność. W ich zakres wchodzą umiejętności związane z ubieraniem i rozbieraniem się, higieną osobistą, praniem, przygotowywaniem i spożywaniem posiłków, zakupami i dysponowaniem budżetem, płaceniem rachunków oraz orientacją w terenie i przemieszczaniem z jednego miejsca do drugiego. Nauka tych umiejętności jest procesem bardzo złożonym i długoterminowym, dlatego musi być ujednolicana, wdrażana i stosowana w ten sam sposób przez każdą osobę pracującą z dzieckiem. W Perkins School for the Blind tworzy się zindywidualizowane teczki zawierające ścisłe procedury nauki kolejnych czynności i pomocy, z których korzystają uczniowie. Wyszczególnione są również umiejętności, nad którymi wychowanek pracuje w danym momencie. Dołączone są często do nich zdjęcia, które obrazują sposób pracy nad usamodzielnianiem się dzieci z dysfunkcjami wzroku.

 

Przykładowe zdjęcie pomocy niezbędnych do samodzielnego spożycia posiłków. Kontrastowe tło i szeroka rączka umożliwiają lepsze zlokalizowanie łyżki i talerza. Poniżej zamieszczony jest też opis umiejętności, nad którymi dziewczynka aktualnie pracuje. W tym przypadku jest to zgarnianie pokarmu z talerza, które Alyssa jest w stanie wykonać samodzielnie. Zwrócono również uwagę na to, aby podopieczna piła z kubka samodzielnie oraz była wspomagana podczas wycierania ust chusteczką.

 

Uczenie się

Umiejętność pogłębiania wiedzy jest kluczowym elementem dla rozwoju intelektualnego każdego człowieka. Podczas pracy w internacie bardzo duży nacisk kładziono na rozwój samodzielnego myślenia i zgłębiania wiedzy własnymi sposobami. Prace domowe były odrabiane przy minimalnym wsparciu terapeutów. Jeśli uczeń nie radził sobie z nimi sam, zadawano mu wiele pytań pomocniczych tak, by finalnie odpowiedź była konstruowana przez niego. W dużej mierze skupiano się także na rozwijaniu zainteresowań uczniów literaturą, muzyką czy plastyką.

 

Funkcjonowanie w społeczeństwie

Czas pobytu w ośrodku to nie tylko czas nauki. Niemal codziennie organizowane były wyjazdy do współpracujących z placówką muzeów, filharmonii, czy obiektów sportowych. Wychowankowie z chęcią uczestniczyli w takich wydarzeniach pod warunkiem, że były one dostosowane do ich możliwości percepcyjnych. I tak na przykład w muzeum historii pracownik oprowadzający podopiecznych po obiekcie, miał przygotowanych wiele przedmiotów, które dzieci mogły dotknąć czy powąchać – słowem doświadczyć wszystkimi możliwymi zmysłami.

Liczne koncerty odbywające się na terenie campusu i poza nim wzbudzały w wychowankach ogromne emocje. Opisywany przez opiekunów przebieg rozgrywek sportowych i atmosfera panująca na trybunach była dowodem na to, że osoby z dysfunkcjami wzroku mogły w ten sam sposób przeżywać sportowe emocje jak ich widzący rówieśnicy.

Codziennie organizowano także wieczory gier i zabaw, podczas których wychowankowie mieli okazje spotkać się ze sobą, porozmawiać o codziennych trudach i nawiązać relacje koleżeńskie.

Wizyta w szkole dla Dzieci Niewidomych w Watertown była dla mnie niesamowitym doświadczeniem, które pokazało mi, jak wieloaspektowo należy działać, aby w sposób zbilansowany zapewnić edukację i umożliwić wszechstronny rozwój dzieciom z dysfunkcjami wzrokowymi. Pamiętam, gdy jeden z wykładowców zadał nam pytanie: „Które z dzieci - to lepiej wyedukowane, ale z ubogimi umiejętnościami społecznymi, czy komunikatywne, ale nie potrafiące dzielić w zakresie 10 lepiej poradzi sobie w życiu?”. Odpowiedź wydaje się być jasna i to właśnie ona skłoniła mnie do rozważań nad tym, jak istotne w życiu każdego człowieka jest bycie samodzielnym. Nie zapominajmy więc o tym, jak w szeroko pojętej terapii istotne są zajęcia i czynności realizowane w warunkach domowych i internatach.

 

Moja historia

Sylwia Mańkowska

osoba słabowidząca, pedagog

            Historia mojego życia jest tak bardzo inna od wielu ludzkich historii a zarazem tak bardzo podobna. Mam już 26 lat, a tak naprawdę dopiero od roku jestem w stanie mówić o sobie w kategoriach osoby słabowidzącej. Do tego momentu otaczałam się ludźmi wyłącznie pełnosprawnymi, w pełni widzącymi, co, ogólnie ujmując, było dla mnie bardzo dobre, ale z drugiej strony powodowało zbyt duże frustracje wewnętrzne. Czułam się gorsza, że nie jestem w stanie zrobić, zobaczyć tego, co robią czy widzą inni wokół mnie. Dlatego też nauczyłam się „normalnie” funkcjonować. Chciałam, by nikt nie zauważył mojej dysfunkcji. Oczywiście nie mogło to trwać w nieskończoność, gdyż choroba oczu jest postępująca, a co za tym idzie, mogło być już tylko gorzej. Jednakże myślę, że w odpowiednim momencie poznałam odpowiednich ludzi, którzy podali mi pomocną dłoń i pozwolili uwierzyć w siebie i zobaczyć, że z podobnym problemem jak ja (i mój brat) jest wiele innych, wartościowych osób.

            I w tym momencie pojawi się pytanie: a co z rodziną? Gdzie wsparcie najbliższych, którzy to znają mnie najlepiej, moje potrzeby i koleje mojego życia? Pewne ograniczenia pojawiły się nagle i sama potrzebowałam czasu, by nauczyć się żyć, widząc inaczej, zaakceptować to, a dopiero później uczyć innych tego, że wszystko powoli się zmienia, że pogłębianie wady niesie za sobą kolejne ograniczenia.

            Odkąd pamiętam, całe moje życie wiązało się z wizytami u różnych specjalistów, pobytami w szpitalach czy ośrodkach rehabilitacyjnych. Oprócz zespołu Stargardta (tak nazywa się moje choroba oczu), mam jeszcze skoliozę. I to właśnie ona spowodowała największe problemy z moją akceptacją siebie, a choroba oczu jeszcze bardziej to pogłębiła.

            Wszystko zaczęło się we wczesnym dzieciństwie. W wieku pięciu lat spadłam z pewnej wysokości i od tamtej pory zaczęła się moja przygoda z wizytami w szpitalach. Po samym upadku pamiętam, że bardzo bolał mnie bok pleców. Było to już tak dawno, a jednak pewnych sytuacji nigdy się nie zapomni. Postawiono mi diagnozę – boczne skrzywienie kręgosłupa, czyli właśnie skolioza. Jak doszło do samego upadku? Starsza siostra pomogła mi wdrapać się na drążek i, trzymając się dwoma rękoma, chciałam zrobić miejsce jeszcze dla kogoś innego, przesuwając się, puściłam obie ręce jednocześnie, i spadłam. Rodzice bardzo szybko zareagowali i rozpoczęłam leczenie w Konstancinie. Spędziłam tak ponad pół roku, z wyłączeniem weekendów, kiedy to wracałam do domu. W Konstancinie rozpoczęłam zerówkę, nauczyłam się czytać i pisać. Niestety, musieli zamknąć oddział dla dzieci i pojawił się dylemat: co teraz. W końcu mama pod namową cioci zabrała mnie do domu i, niestety, moja rehabilitacja się skończyła. Gdy jesteśmy dziećmi, nie zawsze robimy to, czego wymagają od nas dorośli, i tak też było w moim przypadku. Domowe ćwiczenia nie były już tak efektywne jak te w ośrodku rehabilitacyjnym. Poza tym nie były one wykonywane systematycznie. Mimo braku rehabilitacji przez okres dwóch lat od pobytu w Konstancinie (zerówki, pierwszej jak i drugiej klasy) skolioza nie objawiała się w postawie ciała. Myślę, że z tego powodu po prostu zapomniano o problemie, jakim było skrzywienie kręgosłupa. W trzeciej klasie szkoły podstawowej zaczęłam już chodzić, przekrzywiając się na jedną stronę. W szkole zauważono, że coś się dzieje. Pamiętam, jak wszyscy mi mówili, bym się prostowała. Oczywiście, robiłam to na chwilę, a potem kręgosłup wracał do swojej naturalnej pozycji, czyli już skrzywionej. Pamiętam także, że w okresie moich wyjazdów do Konstancina pierwszy raz zauważyłam czarną, maleńką kropkę w centrum moich oczu. Nie pamiętam, czy powiedziałam o tym komukolwiek. Pamiętam tylko, że bawiłam się tą czynnością. Tam gdzie patrzyłam, tam była i ta kropka. Oprócz tego robiłam jeszcze trójwymiarowe obrazy, w odpowiedni sposób patrząc na dany obiekt, ale nie zauważyłam jakichkolwiek zmian w ogólnym widzeniu. Może były one jeszcze zbyt małe?

            W szkole radziłam sobie świetnie. Z roku na rok otrzymywałam nagrody wyróżniające najlepszych uczniów. Poza tym byłam w gronie osób, które przeczytały w ciągu roku najwięcej książek. W drugiej klasie podstawówki czytałam na poziomie czwartej klasy, zaś już w następnym roku, na poziomie szóstej. Właśnie w trzeciej klasie moja nauczycielka zauważyła, że słabiej widzę z tablicy i pierwszy raz pojawiłam się w gabinecie okulisty. Zaczęłam nosić okulary i od tamtej pory noszę je ciągle.

            Początkowo oczywiście nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo poważną wadę wzroku posiadałam. Wszyscy, ze mną na czele, myśleli, że jest to po prostu krótkowzroczność. Nie pamiętam, kiedy i kto zdiagnozował u mnie zespół Stargardta, a potem także u mojego brata, ale z pewnością nie wiedzieliśmy o tym od samego początku. Świadomość mojej choroby pojawiła się znacznie później, gdy dolegliwości i objawy przebiegu choroby były coraz bardziej dokuczliwe.

            W czwartej klasie ponownie pojawiłam się u ortopedy, który stwierdził znaczne pogłębienie skoliozy. Potem moja mama zachorowała i tak zostałam pozostawiona sama sobie, aż do momentu dojrzewania. Wówczas byłam w stanie, który zagrażał życiu, gdyż skolioza spowodowała ucisk na serce i płuca. Trafiłam ponownie do Konstancina, tylko tym razem do przychodni dla dorosłych. Stamtąd zostałam przekierowana na inny oddział – dla młodzieży. Po około roku zostałam zoperowana. Miałam wtedy 15 lat. Jeszcze w szpitalu czytałam książki, ale już po powrocie do szkoły, niestety, wzrok z dnia na dzień zaczął słabnąć. Zastanawialiśmy się, czy może nie jest to przypadkiem wynik poddania się narkozie. Dziś już wiem, że taki jest po prostu przebieg tej choroby, u jednych objawia się wcześniej, u innych później. Cieszę się, że miałam to szczęście bycia w grupie osób, u których choroba objawia się w późniejszym wieku. Dzięki temu mogłam przeżyć w miarę normalne dzieciństwo. Przede wszystkim oparte na prawidłowej percepcji. W ostatniej klasie gimnazjum pojawiły się właśnie pierwsze symptomy, czyli przede wszystkim problemy z czytaniem. Było to dla mnie ogromnie bolesne, gdyż byłam osobą, która czytała bardzo dużo książek. Pamiętam też, że był to okres, kiedy odczytywałam jeszcze własne pismo, czego nie robię obecnie.

Właśnie to był ten moment, kiedy zaczęłam uświadamiać sobie  powagę mojej choroby. Mimo to dalej radziłam sobie i nie potrzebowałam pomocy innych osób. Dlatego też moja rodzina również nie przyswoiła tego, że jestem osobą słabowidzącą, co z resztą trwa nadal. Problemy pojawiły się w szkole średniej. Przestałam czytać z tablicy, w ogóle przestałam czytać na głos. Czytałam tylko dla siebie, bo to jeszcze byłam w stanie robić. Nikt z rówieśników nie wiedział o mojej chorobie, co przerobiłam przez cały okres pozostałej edukacji. Udawałam, że widzę, chociaż nie widziałam. Uczyłam się dwa razy dłużej niż pozostali (nie korzystałam z dostosowanego druku ani pomocy) i przynosiło to efekty, gdyż nikt się nie zorientował. Było to uciążliwe, ale wstydziłam się przyznać, że nie widzę. Nie wiem, dlaczego takie miałam odczucia, ale nie potrafiłam o tym w ogóle mówić. Być może spowodowane było to wcześniejszymi doświadczeniami związanymi ze skoliozą i reakcją rówieśników z tego powodu. Pewna sytuacja bardzo mocno wryła mi się w pamięć. Była to lekcja języka polskiego i nauczycielka poprosiła mnie o przeczytanie wiersza. Oczywiście wcześniej mówiłam jej o moich problemach ze wzrokiem, ale wydaje mi się, że jej wiedza w tym zakresie i doświadczenia były znikome. Przeżyłam to bardzo silnie: brakowało mi oddechu, pojawiły się uderzenia gorąca, a bicie serca było tak szybkie, jakbym przed chwilą skończyła bieg na 100 metrów. Nie potrafiłam powiedzieć, że nie przeczytam, bo nie widzę. Moja nieudolna próba powiodła się dzięki koleżance siedzącej obok, która była dla mnie niczym suflerka w teatrze. Podpowiadała mi, a ja nie czytałam tylko recytowałam ten wiersz. Dziś mogę śmiać się z takich sytuacji, ale kiedyś było mi naprawdę ciężko. Po takich wydarzeniach znienawidziłam czytanie na głos i unikałam tego jak ognia. Moje wystąpienia na forum często bazowały na wyuczonych na pamięć treściach. Podczas drugiego stopnia studiów, idąc w ślady koleżanek, zapisałam się na dwa kierunki i dołożyłam sobie jeszcze dodatkowej pracy. Czasem się zastanawiam, jak mi się udało studiować dwa kierunki, posiadając takie ograniczenia percepcyjne, bez używania przyrządów wspomagających i przede wszystkim bez informowania innych osób o posiadanej przeze mnie dysfunkcji. Dziś nie zdecydowałabym się na taki krok.

             Z perspektywy czasu widzę,  jak bardzo sama sobie szkodziłam i utrudniałam życie. Wydaje mi się, że wynikało to z tego, że zawsze traktowana byłam w domu i poza nim jako osoba w pełni widząca z drobną dysfunkcją, nie jak słabowidząca. Z jednej strony było to dla mnie dobre, gdyż wśród ludzi byłam traktowana jako osoba bez większych specjalnych potrzeb. Jednak tak naprawdę jestem taką osobą, ponieważ nie jestem w stanie zatrzymać postępującej choroby. Mogę jedynie kształtować własną rzeczywistość w taki sposób, aby żyło mi się w niej jak najlepiej. Dlatego z drugiej strony ważne jest, aby osoby zaufane o tym wiedziały i w kryzysowym momencie udzieliły wsparcie. Jestem właśnie na etapie mówienia o swoich potrzebach osobom otaczającym mnie wokół, głównie rodzinie, gdyż do tej pory temat był pomijany. Moja najbliższa rodzina do tej pory nie wie, w jaki sposób przebiega i co powoduje moja choroba oczu. Zawsze powtarzam, że brakuje mi wyrozumiałości – nie współczucia.

            Jak już wspominałam, od ponad roku zaczęłam mówić o sobie jako o osobie słabowidzącej i muszę przyznać, że jest mi z tym lżej. Zdecydowanie. Nie muszę już udawać, ale po prostu być sobą. Do pewnych wniosków trzeba dojrzeć. Myślę, że było to bardzo kształcące dla mojego charakteru i samopoczucia, że wiele rzeczy naprawdę jesteśmy w stanie zrobić sami.

 

 

Konferencja w Sejmie

Elżbieta Oleksiak

tyflopedagog, kierownik Centrum Rehabilitacji w Instytucie Tyflologicznym PZN

 

            W gmachu Sejmu 27 września 2018 roku odbyło się ważne wydarzenie. Parlamentarny Zespół ds. Osób z Niepełnosprawnością Narządu Wzroku oraz Polski Związek Niewidomych zorganizowali konferencję pod patronatem Marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego „Zobaczyć rehabilitację osób niewidomych i słabowidzących”. Współorganizatorami wydarzenia były: Fundacja Instytut Rozwoju Regionalnego, Fundacja Edukacji Nowoczesnej, Fundacja Szansa dla Niewidomych, Fundacja Vis Maior, Stowarzyszenie Rodziców i Przyjaciół Dzieci Niewidomych i Słabowidzących „Tęcza”.

            Głównym celem konferencji było przybliżenie parlamentarzystom, przedstawicielom rządu, czym jest rehabilitacja osób z dysfunkcją wzroku. Obecni byli: senatorowie, posłowie, przedstawiciele kancelarii Prezydenta RP, pełnomocnik rządu ds. osób niepełnosprawnych i dyrektor biura pełnomocnika rządu, przedstawiciele PFRON, Ministerstwa Inwestycji i Rozwoju, Głównego Urzędu Nadzoru Budowlanego, Związku Banków Polskich, Polskiego Komitetu Paraolimpijskiego, Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Wprowadzający głos, właśnie na ten temat, należał do Polskiego Związku Niewidomych. Miałam zaszczyt i przyjemność mówić o tym, czym jest rehabilitacja osób niewidomych i słabowidzących. Potem było pięć bloków tematycznych, a w każdym z nich znalazły się średnio cztery tematy uszczegóławiające zagadnienia poruszane w danym bloku. Za pierwszy temat, „Rehabilitacja podstawowa, konieczność czy luksus”, odpowiedzialna była Fundacja Vis Maior, za następny, „Niewidome dziecko”, odpowiadało Stowarzyszenie Rodziców i Przyjaciół Dzieci Niewidomych „Tęcza”, kolejny blok tematyczny, „Rehabilitacja na każdym poziomie edukacji”, poprowadziła Fundacja Instytut Rozwoju Regionalnego, „Rehabilitację zawodową” przygotowała Fundacja Edukacji Nowoczesnej i na koniec usłyszeliśmy o „Dostępności” w wykonaniu Fundacji Szansa dla Niewidomych.

Rehabilitacja osób z dysfunkcją narządu wzroku to proces składający się z serii ocen diagnostycznych oraz cyklu ćwiczeń, które mają pomóc osobom niewidomym i słabowidzącym, zarówno dorosłym, jak i dzieciom, w pokonaniu skutków deficytów wzroku. Celem rehabilitacji jest nauka umiejętności radzenia sobie w różnych sytuacjach życia codziennego metodami bezwzrokowymi lub z wykorzystaniem resztek widzenia. Metody i zakres rehabilitacji uzależnione są od wieku osoby rehabilitowanej, czasu powstania dysfunkcji i możliwości psychofizycznych.

Rehabilitacja osób z dysfunkcją narządu wzroku obejmuje:

– rehabilitację psychologiczną,

– naukę wykonywania codziennych czynności, takich jak sprzątanie, gotowanie,

– naukę samodzielnego, skutecznego i bezpiecznego poruszania się, również z białą laską,

– dobór pomocy optycznych i nieoptycznych oraz naukę efektywnego wykorzystywania resztek wzroku,

– naukę alternatywnych technik komunikacji z wykorzystanie nowoczesnych technologii komputerowych i pisma brajla,

– rehabilitację medyczną, zwłaszcza w przypadku osób niewidomych z dodatkowymi ograniczeniami,

– rehabilitację społeczną i

– rehabilitację zawodową.

Działania te powinny uzupełniać oddziaływania medyczne, ponieważ przynoszą one wymierne korzyści pacjentowi w postaci lepszego funkcjonowania, nawet wtedy, gdy proces leczenia nie przynosi poprawy. Niemniej ważne są korzyści społeczne, takie jak mniejsze koszty opieki nad osobami, które w wyniku choroby oczu stają się bezradne i niepełnosprawne. Wszystkie rodzaje rehabilitacji wymagają zapewnienia odpowiedniego sprzętu, wykształconej kadry tyflospecjalistów, przygotowania środowiska społecznego do współdziałania i współżycia z osobą z problemami wzroku, dostępu osób z uszkodzonym wzrokiem do przestrzeni publicznej, dóbr kultury, szeroko rozumianej informacji, uczestnictwa w życiu publicznym i środków finansowych.

W Polsce nie ma instytucjonalnego systemu wsparcia dla osób, które z różnych powodów tracą wzrok. Finansowanie dedykowanej im rehabilitacji jest rozproszone, a większość działań prowadzą organizacje pozarządowe, fundacje i stowarzyszenia, które muszą zdobywać środki na pomoc w trybie konkursowym. Są województwa, w których w ogóle nie ma placówek oferujących tę formę rehabilitacji.

Konferencja pokazała wielki potencjał i doświadczenie organizacji pozarządowych, wszyscy wygłaszający referaty okazali się bardzo kompetentnymi specjalistami. Przedstawiciele placówek rządowych – dyrektor z PFRON Mirosław Izdebski – mówił o tym, że kompleksowość w rehabilitacji musi mieć miejsce. Podejście systemowe powinno być zawarte w dokumentach strategicznych na rzecz osób niepełnosprawnych. Dyrektor Biura Pełnomocnika Rządu ds. Osób Niepełnosprawnych Michał Pelczarski mówił o tzw. mapie drogowej budowy systemu wsparcia dla osób niepełnosprawnych i ich rodzin, poprzedzonej regionalnymi spotkaniami konsultacyjnymi. Jednym z elementów ww. systemu wsparcia będzie zapowiedziany przez Pana Premiera Mateusza Morawieckiego Solidarnościowy Fundusz zasilany z dwóch źródeł: z części składki na Fundusz Pracy oraz z daniny solidarnościowej. Przewodnicząca Parlamentarnego Zespołu Małgorzata Wypych mówiła o tym, że konieczne jest włączanie osób niewidomych i słabowidzących w prace różnych zespołów i korzystanie z ich konsultacji.
            Prezes Polskiego Związku N
iewidomych, która nie mogła uczestniczyć w konferencji, zgłosiła wniosek, aby konferencje na temat rehabilitacji osób z dysfunkcją wzroku były wydarzeniem cyklicznym. W ten sposób będzie można rozmawiać o tym, co się udało zrobić i jakie są najpilniejsze zagadnienia, które wymagają zmian. Każdy z bloków tematycznych kończył się wnioskami. Jest ich dużo. 22 października na kolejnym posiedzeniu Parlamentarnego Zespołu będziemy analizować wnioski, przyjmować ich ostateczny kształt, a przewodnicząca zespołu Małgorzata Wypych przekaże je do odpowiednich ministerstw.

Na zakończenie wnioski, które czytelników „Naszych Dzieci” mogą zainteresować, gdyż dotyczą rodzin wychowujących niewidome i słabowidzące dzieci. Istnieje konieczność:

– powstania programu rządowego, międzyresortowego we współpracy z organizacjami pozarządowymi,

– ujednolicenia systemu finansowania placówek działających na rzecz małych dzieci z niepełnosprawnością wzroku,

– oddzielenia środków finansowych w ramach świadczeń gwarantowanych NFZ na rehabilitację dzieci i dorosłych, gdyż potrzeby tych grup są bardzo różne,

– włączenia do standardów finansowego czasu wsparcia na rzecz dziecka i jego rodziny również takich zadań jak: praca zespołu terapeutycznego, współpraca ze środowiskiem domowym oraz z innymi instytucjami zewnętrznymi, wydawanie opinii i diagnoz,

– powstania kilku wiodących ośrodków referencyjnych specjalizujących się w diagnozie małego dziecka z niepełnosprawnością wzroku,

– wszechstronnego wykształcenia specjalistów i ścisła współpraca między nimi,

– zapewnienia odpowiedniej do potrzeb dziecka formy wsparcia i liczby godzin zajęć terapeutycznych,

– wypracowania rozwiązań formalno-prawnych umożliwiających wspieranie dziecka i rodziny poprzez udział w kilkudniowych pobytach w placówkach zapewniających wielospecjalistyczne wsparcie,

– wypracowania rozwiązań systemowych umożliwiających wsparcie przez ośrodki specjalistyczne dzieci w edukacji włączającej,

– wypracowania standardów współpracy nauczycieli ze szkół ogólnodostępnych ze specjalistami z ośrodków szkolno-wychowawczych,

– utworzenia sieci placówek specjalistycznych prowadzących szerokie wsparcie, np. warsztaty, szkolenia, zajęcia dla nauczycieli, rodziców i dzieci.